Oficjalnie przygotowywany jest cykl konwencji regionalnych przed drugą turą wyborów prezydenckich. Ale choć jest wątpliwe, by Napieralski wszedł do niej - nie zamierza rezygnować z objazdu po kraju. Lider Sojuszu ma odwiedzić m.in. Koszalin, Słupsk, Jelenią Górę, Augustów i Suwałki. Oficjalnie, by podziękować za głosy. Faktycznie, by utrwalić poparcie.

Reklama

To sposób Napieralskiego na pozostanie w głównej politycznej stawce. Walczy o swoją pozycję w partii. I partii na scenie. Lider SLD liczy, że to głosy jego wyborców mogą rozstrzygnąć drugą turę wyborów. Zwłaszcza że może spełnić się czarny sen sztabowców Komorowskiego: spora część elektoratu PO wyjedzie na wakacje i nie zagłosuje.

"Będę się spotykał z wyborcami, by od nich dowiedzieć się, kogo poprzeć w drugiej turze. Nie będę słuchał podszeptów z boku" - mówi Napieralski i nietrudno się domyślić, że ma na myśli polityków związanych z Aleksandrem Kwaśniewskim.

Napieralski ma dwa wyjścia: poprzeć Komorowskiego albo... nikogo. Nie ma mowy o tym, by poparł Jarosława Kaczyńskiego, ale sztabowcom PiS wystarczyłoby, gdyby Napieralski milczał. Jak ocenia politolog dr Jarosław Flis, około 70 procent sympatyków kandydata SLD może zagłosować na Komorowskiego, reszta na Kaczyńskiego. Ale może być też tak, że spora część tych wyborców nie pójdzie do urn w drugiej turze, jeśli nie zachęci ich do tego Napieralski. Dlatego sztab kandydata lewicy liczy, że PO przyjdzie do niego z jakąś atrakcyjną ofertą. Na razie Platforma zdobywa poparcie lewicy poza jego plecami.

Reklama

Cimoszewicz nie poparł Napieralskiego

We wtorek kandydat lewicy w wyborach prezydenckich 1990 i 2005 roku Włodzimierz Cimoszewicz poparł Bronisława Komorowskiego.

"Marszałek daje szanse pozytywnego scenariusza dla Polski" - mówił. Sztab Napieralskiego ten fakt zbagatelizował, mówiąc o salonowym poparciu. Teraz czeka, czy rzeczywiście lewicowy elektorat przepłynie do Komorowskiego. Do tej pory Napieralskiemu udało się omijać kampanijne rafy. Prowadząc bardzo intensywną kampanię, wychodził swój rosnący wynik w sondażach. Od początku kampanii odwiedził 50 miast, miał po 5 spotkań dziennie. Spotkał się z kilkudziesięcioma tysiącami wyborców.

Reklama

czytaj dalej >>>



Dzięki temu już osiągnął dwa cele: zwiększył rozpoznawalność i doprowadził poparcie do poziomu zbliżonego do wyborczego wyniku SLD. Ostatnie wewnętrzne sondaże mówią o 12- czy nawet 15-procentowym poparciu.

Koalicja z PO? Nie potwierdzam, nie zaprzeczam

Głównym celem Sojuszu jest odbudowa poparcia umożliwiającego powrót do władzy najpóźniej w 2016 roku. Oznacza to koncepcję trójskoku realizowaną przez sztab SLD: każde kolejne wybory - prezydenckie, samorządowe i w końcu parlamentarne - mają kumulować poparcie dla SLD. Dlatego spotkania Napieralskiego w drugiej turze mają być przedbiegiem do jesiennych wyborów samorządowych. Trzeci skok to wybory parlamentarne, do których Sojusz ma przystąpić już zupełnie odbudowany. Ale - teoretycznie - SLD do władzy może dojść już teraz. Choćby z powodu pogarszających się relacji w koalicji PO-PSL, takiego wariantu nie można wykluczyć. We wtorek Waldemar Pawlak sprzeciwił się publicznie reformie emerytur mundurowych, która miała wejść w życie od 2012 roku i jest dla Platformy bardzo ważna.

Czy SLD dostał już od PO ofertę współpracy koalicyjnej? "Nie potwierdzam, nie zaprzeczam" - tak odpowiada Marek Wikiński, szef sztabu Grzegorza Napieralskiego.

Jednak trudno przewidzieć, jak koalicja z SLD wpłynęłaby na wprowadzenie reform. Z jednej strony to dzięki pomocy SLD rząd wbrew prezydenckiemu wetu przeforsował reformę pomostówek. Lecz politycy Sojuszu wypowiadają się przeciwko reformie emerytur mundurowych. A socjalne w tonie wypowiedzi Napieralskiego mogą sugerować, że Sojusz będzie trudnym partnerem w sprawie zmniejszania wydatków. Wszystko zależy od kalkulacji: czy SLD chce koalicji z Platformą, czy stawia na długi marsz do władzy.