Napięcie, zaciśnięte usta - w sztabie PO było wczoraj dużo nerwów i niepewności. Dopiero kiedy na ekranach telebimów zaczęły się pokazywać wyniki sondaży, rozległy się pierwsze okrzyki radości.

Reklama

Krytykowany ze wszystkich stron, nawet przez niektórych polityków swojej formacji, Bronisław Komorowski osiągnął to, co 5 lat temu nie udało się Tuskowi. PO czeka teraz półtora roku rządów prezydenta i premiera z jednej partii.

Jednak nie ma co się oszukiwać: do wyborów parlamentarnych nie ma mowy o odważnych reformach, zamiast tego będą niewielkie zmiany. Platforma przyjęła strategię małych kroków: robić to, co można, i tak, by nie zniechęcić wyborców. Celem jest wygrana w kolejnych wyborach.

- Wymachiwanie reformatorskim sztandarem jest efektowne, ale jeśli ma oznaczać przegraną, nie ma sensu - mówi czołowy polityk PO. To pamięć o KLD czy AWS, o reformatorskich rządach, które traciły władzę, a ich następcy korzystali z owoców reform.

Reklama

O skali wyzwań, jakie stoją przed rządem, najlepiej świadczy poziom deficytu sektora finansów publicznych. Przekracza 7 proc., a mamy go zbić poniżej 3 proc. - Z około 100 mld złotych deficytu musimy zejść do 20 - 30 mld - mówi prof. Stanisław Gomułka.

Podstawą zmian, jakie zostaną zaproponowane, ma być minimalistyczny planu rozwoju i konsolidacji finansów publicznych. Jego realizacja ma przynieść kilkanaście miliardów oszczędności, a rząd liczy, że resztę da nakręcający się wzrost gospodarczy. Jednak jakieś zmiany PO musi wprowadzić: by wygrać wybory parlamentarne, musi pokazać sprawność w rządzeniu.

Finanse najważniejsze

Reklama

Rząd już teraz szykuje trzy pakiety zmian. Na pierwszy ogień ma pójść pakiet dotyczący finansów publicznych. Razem z budżetem na przyszły rok, który rząd ma przyjąć we wrześniu, do Sejmu trafią ustawy okołobudżetowe. Reguła budżetowa i udrożnienie przepływów finansowych oraz oszczędności w administracji mają pokazać, że PO poważnie zabiera się za remont państwa. Ale skutki nie będą na razie duże: 3 mld zł w budżecie na 2011 r. i ok. 8,5 mld w następnym. - To rzeczy fundamentalne, do których bez sukcesu próbowały się zabrać kolejne rządy - mówi Adam Szejnfeld. Jednak prawdopodobne, że tu dojdzie do pierwszego starcia, bo jeszcze Lech Kaczyński miał wątpliwości wobec reguły: że może osłabić inwestycyjną rolę państwa.

Rząd przymierza się też do zmian w systemie opieki zdrowotnej, rentach i emeryturach. Najbardziej konkretna zapowiedź to nowe zasady emerytur mundurowych, ale tylko dla osób, które służbę zaczną po 1 stycznia 2012 roku. Projekt takiej ustawy jest kończony w MSWiA. Jednak sprzeciw może przyjść ze strony PSL, które już wypowiadało się o niej negatywnie. - Liczymy, że teraz im przejdzie - mówi jeden z członków rządu.

Czytaj dalej >>>



Mundurówki to zmiana perspektywiczna, bo na razie oszczędności będą niewielkie: 4 mln zł w 2012 r., a dopiero w 2030 roku 2,5 mld zł. Szybciej mają dać efekt planowane na jesień zmiany systemu rentowego. Renty mają być powiązane z wysokością odprowadzanej składki, co ma wyeliminować możliwe dziś sytuacje, że renta jest wyższa od emerytury. To pozwoli zaoszczędzić 41 mln zł w 2011 roku, ale już 1,6 mld zł w 2020. Kompletną niewiadomą są za to zmiany w systemie opieki zdrowotnej. Także reforma KRUS stoi pod znakiem zapytania. Pierwsza przymiarka do niej ma nastąpić jesienią. Ale wszystko zależy od stosunków Platformy z PSL.

Ułatwienia dla przedsiębiorców ma przynieść ustawa o ograniczeniu barier administracyjnych. Tu zmiana dotyczy podejścia do właścicieli firm. Już nie będzie się z góry zakładać, że obywatel kręci, a urzędy będą się opierać na jego oświadczeniach.

Co z koalicją

To wszystko zmiany możliwe do przeprowadzenia, o ile koalicja przetrwa wyborczy maraton. Faktycznie już trwa kampania samorządowa, choć wybory mają się odbyć późną jesienią. Ale to właśnie w nich koalicyjne PSL będzie się starać zrehabilitować za kiepski wynik w wyborach prezydenckich, a pozostałe ugrupowania zechcą choć potwierdzić wyniki swoich liderów.

Te wybory będą testem przed mającymi się odbyć jesienią przyszłego roku parlamentarnymi. Rząd znajdzie się pod ostrym ostrzałem z prawej i lewej strony. - PSL będzie chciało pokazać, że się odróżnia, ale nie powinno to się skończyć rozwodem - ma nadzieję Waldy Dzikowski, wiceszef PO. Jednak opcja, że koalicja się rozpadnie, też jest realna. Wówczas możliwe są przedterminowe wybory.

Inna sprawa, że zwycięstwo Komorowskiego wzmacnia Tuska. Jego decyzja o zrezygnowaniu z kandydowania na urząd prezydenta dała to, o co PO dobijała się od przegranych w 2005 roku wyborów. Władzę w dużym i małym pałacu. - Znowu miał dobrą intuicję - mówią politycy z kierownictwa PO. Oznacza to, że przywództwo w partii nadal jest bezdyskusyjne.