"To jest katastrofa uznana za największą po II wojnie, a ja w ogóle uważam, że w dziejach Polski" – stwierdziła Kempa w rozmowie z TVN24. Według niej, pomnik musi stanąć na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie – tam, gdzie zbierali się 10 kwietnia ludzie, chcą oddać cześć Lechowi Kaczyńskiemu i innym ofiarom katastrofy pod Smoleńskiem.

Reklama

Opór, jaki stawiają władze Warszawy temu projektowi, to zdaniem Kempy dowód na ich "małostkowość" i "histerię".

Zdaniem posłanki – choć nie ma jeszcze oficjalnego projektu monumentu – to jednak można założyć, że na pomniku przedstawionoby prezydencką parę: Lecha i Marię Kaczyńskich. "Wszak oni tam urzędowali" – podkreśliła. "Działy się tam bardzo dobre rzeczy, spotkania z różnymi ludźmi, również z dziećmi" – dodała.

Potencjalne obiekcje ze strony prezydenta Bronisława Komorowskiego Beata Kempa zbywa krótko: "Jeśli prezydentowi coś będzie przeszkadzać, to pamięć o Lechu Kaczyńskim. Ja bym się jednak wsłuchała w wolę ludzi, którzy chcieli upamiętnić ten dzień i spontanicznie się zbierali. Jak komuś przeszkadza pomnik, to może zmienić miejsce urzędowania. Jest tysiąc możliwości" – stwierdziła.