Jeszcze niedawno Kroes kwestionowała uzależnianie pomocy państwowej (niemieckiej) dla Opla od tego, czy przejmie go konkretny inwestor (Berlin preferował Magnę/Sbierbank). Jej zdaniem takie rozwiązanie nie było zgodne z zasadami wolnego rynku obowiązującymi w UE. Dziś rząd Angeli Merkel obawia się, że europejskie kraje, w których znajdują się zakłady Opla – po upadku dealu z Magną – na własną rekę podpiszą korzystne porozumienia z General Motors (oferując gigantowi motoryzacyjnemu subwencje państwowe). Dokładnie tak, jak zrobił to Berlin z Magną. Problem jednak w tym, że teraz to nie Berlin będzie decydował o kierunku restrukturyzacji firmy tylko kraje dające subwencje.

Reklama

Ataki na Kroes nagle ustały. Nikt nie protestował, gdy miała wziąć udział w spotkaniu przedstawicieli KE, krajów członkowskich i kierownictwa GM na temat Opla w Brukseli. Co więcej, spotkanie zostało zwołane z inicjatywy niemieckiego komisarza ds. przemysłu Guenthera Verheugena. Berlin do wiary w unijne zasady wrócił, gdy GM na własną rękę zrestrukturyzować stojące na skraju bankructwa przedsiębiorstwo (nie wykluczając pomysłów interwencjonistycznych, ale tym razem w wykonaniu państw innych niż Niemcy).