Trzęsienie miało siłę 7,1 w skali Richtera. Zawaliły się domy, szkoły i biurowce. Wiele ofiar wciąż znajduje się pod gruzami, a więc liczba zabitych i rannych może wzrosnąć.
"Większość domów zostało zniszczonych. Szukamy ofiar" - relacjonował przedstawiciel centrum działań antykryzysowych z okręgu Yushu.
W mieście Jiegu - według chińskiego radia - zniszczonych jest 80-90 proc. domów; panuje tam chaos. Z sąsiednich regionów wysłano ekipy poszukiwawcze i środki pomocowe. Rząd w Pekinie zamierza wysłać 5 tys. namiotów i koce.
"Wszędzie widać rannych. Największy problem obecnie to brak namiotów, sprzętu medycznego, lekarstw i sanitariuszy" - relacjonuje przedstawiciel miejscowych władz.
Do regionu, w którym doszło do trzęsienia, wysłano żołnierzy, zaczyna też napływać pomoc rządowa i od prywatnych organizacji. Wielu ludzi zostało bez schronienia w górzystym regionie, gdzie temperatury spadają do zera.
Według agencji Xinhua trzęsienie spowodowało, że zawaliły się niektóre szkoły i budynki rządowe. Część uczniów zostało uwięzionych pod gruzami.
"Większość szkół w Yushu było wybudowanych niedawno i powinno wytrzymać trzęsienie" - zapewnia wolontariusz jednej z organizacji charytatywnych działających w okolicy.
"Wiele jednopiętrowych domów runęło. Wyższe budynki wytrzymały, ale są w nich duże pęknięcia" - relacjonuje inny mieszkaniec.
Epicentrum trzęsienia znajdowało się w górach oddzielających prowincję Qinghai od Tybetańskiego Okręgu Autonomicznego.