Formalnie rząd musi jeszcze przebrnąć piątkowe głosowanie w Izbie Deputowanych, ale to czysta formalność, bo koalicja ma w niej zdecydowaną większość. Dlatego po tym jak Senat - dużo bardziej zrównoważony politycznie - dał zielone światło gabinetowi Prodiego, premier i ministrowie mogą już ruszać do pracy. Ich losy ważyły się do samego głosowania, a i wynik wskazywał na niewielką przewagę koalicji - wymagana większość wynosiła 160 głosów, gabinet poparło 162.
Głosowanie nad wotum zaufania dla rządu Prodiego w obu izbach parlamentu zarządził prezydent Giorgio Napolitano, który nie przyjął złożonej przed tygodniem jego dymisji.
Opozycja pod wodzą Silvio Berlusconiego, domagająca się od początku kryzysu rządowego i przedterminowych wyborów, twierdzi, że gabinet Prodiego przetrwa najwyżej jeszcze kilka miesięcy.
Romano Prodi to przykład polityka bardziej popularnego za granicą, niż we własnym kraju. Włoch, który był szefem Komisji Europejskiej, budzi sympatię w wielu krajach Starego Kontynentu. U siebie polityka idzie mu jak po grudzie.