To dzięki rybakowi jeszcze żyje. Znalazł ją związaną i zmasakrowaną nad brzegiem Dunaju w centrum Budapesztu. Bandyci porwali ją prosto z ulicy, w biały dzień. Wepchnęli do samochodu, a potem przez kilka godzin brutalnie bili. Potem znowu wrzucili do auta i wyrzucili w biegu nad brzegiem rzeki. Kobieta ma bardzo poważne obrażenia głowy. Lekarze ze szpitala św. Jana musieli walczyć o jej życie.

Na szczęście kobieta czuje się już lepiej. Musiała przejść poważną operację - tylko tak lekarze mogli opanować krwotoki wewnętrzne. Teraz jej życiu nic już nie grozi, ale najbliższe tygodnie będzie musiała spędzić w szpitalu.

Śmiało można podejrzewać węgierską mafię paliwową, że dokonała w ten sposób zemsty i ostrzegła innych odważnych dziennikarzy, że nie warto ruszać tego tematu. Dlaczego? To właśnie Iren Karman ujawniła w latach 90. działalność mafii.

Należeli do niej między innymi ważni funkcjonariusze policji. Sprowadzali z zagranicy olej napędowy, ale w deklaracjach celnych wpisywali, że to olej opałowy. Na różnicy w podatkach zarabiali krocie - pół miliona dolarów. Ale w sprawę musieli być też wplątani politycy, bo śledztwo zostało umorzone, a akta utajniono na 85 lat.

Dziennikarka wielokrotnie apelowała publicznie do lewicowego premiera Ferenca Gyurcsaniego, żeby odtajnił te materiały. Jednocześnie swoją wiedzę na temat tej afery zawarła na płycie CD, chciała też napisać scenariusz do filmu o tych przekrętach.

Nie ukrywała swoich zamiarów, dlatego ciągle dostawała pogróżki. W listopadzie 2006 roku z samochodu Iren Karman skradziono torbę z dokumentacją jej artykułów.