"Ujawnię informacje o Wiktorze Juszczenko, Wiktorze Janukowyczu i Julii Tymoszenko" - oświadczył w sobotę major Mykoła Melnyczenko. "Nie będę żałował nikogo" - zapewniał były oficer służb specjalnych (SBU). Melnyczenko twierdzi, że pierwsza liga ukraińskiej polityki jest do szpiku kości przeżarta korupcją. Ubiegający się o mandat posła z ramienia mało znanej Partii Wolnych Demokratów były oficer zapewnia, że lada dzień pojawią się kompromitujące dowody.

Reklama

Melnyczenko swoją konferencję zorganizował w kijowskiej klinice „Borys”. Leża w niej na rehabilitacji po wylewie, którego doznał przed kilkoma tygodniami. Ludzie z jego otoczenia są przekonani, że choroba nie była przypadkiem. "Melnyczenko jest bardzo niewygodnym świadkiem. Wie doskonale o korupcyjnych układach na najwyższym szczeblu w państwie" - mówi DZIENNIKOWI Andrij Jusow, partyjny kolega eks-majora. "Ostrzegam: jeśli Mykoła zginie, to i tak ujawnimy informacje, które zgromadził. Staną się one „dobrem wspólnym” Ukraińców" - dodaje.

Major już raz stał się bohaterem politycznego skandalu. W 2000 r. ujawnił on nagrania podsłuchów założonych w gabinecie prezydenta Kuczmy, na których słychać, jak głowa państwa sugeruje wysokim rangą funkcjonariuszom MSW zamordowanie niepokornego wobec władzy dziennikarza Georgija Gongadze. Według amerykańskich służb Melnyczenko nagrał też Kuczmę, gdy ten uzgadniał szczegóły sprzedaży dla reżimu Saddama Husajna nowoczesnych zestawów przeciwlotniczych Kolczuga. Skandal kasetowy miał taką siłę rażenia, że uznano go za początek końca Kuczmy. W 2004 r. wyjaśnienie śmierci Gongadze stało się sztandarowym hasłem pomarańczowej rewolucji.

Samego Melnyczenkę uznano nad Dnieprem niemal za bohatera narodowego. Jednak tuż po ujawnieniu nagrań, w obawie przed zemstą ludzi Kuczmy, major zbiegł do USA, gdzie dostał azyl polityczny i zaopiekowało się nim FBI. Do dziś nie wyjaśniono na czyje zlecenie działał. Czy - jak twierdzi sam Melnyczenko - kierował się idealistyczną chęcią wyjaśnienia śmierci Gongadze, czy może inspirowali go Rosjanie pragnący ostatecznie skompromitować Kuczmę i przyciągnąć ukraińskiego prezydenta do swojego klubu „nielubianych przez Zachód”? Jedno jest jednak pewne: po skandalu kasetowym major bardzo polubił szantażowanie polityków.

Reklama

Jesienią 2004 roku - tuż przed wybuchem pomarańczowej rewolucji - Melnyczenko urządził kolejny show. Zorganizował w Warszawie konferencję prasową, na której serwował dziennikarzom nagrania z rozmów Kuczmy i obecnego premiera Wiktora Janukowycza. Słychać na nich jak dwaj panowie, popijając wódkę i rzucając przekleństwami, „omawiają sytuację w kraju”. O szefie służb specjalnych Wołodymyrze Saciuku prezydent mówi poufale „żulik”. Janukowycz zaś żali się na dziennikarzy.

Teraz ma być podobnie. Na kijowskie salony znów mają trafić tzw. kompromaty. Major ma tylko jeden problem. Jego wiarygodność z każdym dniem spada. "Niewielu Ukraińców pamięta go jako tego, który ujawnił brudy rządów Kuczmy" - mówi DZIENNIKOWI Wołodymyr Połohało, ukraiński politolog i poseł Bloku Julii Tymoszenko. "Dziś Melnyczenko uważany jest raczej za propagandystę, narzędzie do niszczenia przeciwników politycznych" - dodaje. Kijowscy publicyści są przekonani, że wraz ze zbliżaniem się wyborów parlamentarnych rewelacji Melnyczenki będzie coraz więcej.