W historii Unii będzie to precedens. Po raz pierwszy jeden z sektorów gospodarki, przemysł energetyczny, zostanie uznany za strategiczny. Dzięki temu władze Wspólnoty będą mogły wstrzymać zakup przez firmy spoza UE elektrowni i sieci przesyłowych, tłumacząc to względami bezpieczeństwa. Projekt dyrektywy, który Komisja Europejska ma przedstawić już 19 września, ujawnił wczoraj brytyjski dziennik "Financial Times".



Głównym celem nowych przepisów jest powstrzymanie ekspansji rosyjskiego Gazpromu. Ten państwowy koncern już teraz dostarcza co czwarty metr sześcienny gazu zużywanego w Unii, a w niektórych krajach Europy Środkowej (np. w Polsce, Słowacji, na Węgrzech) kontroluje przytłaczającą większość rynku. Jednak dla Rosjan otwierają się teraz jeszcze większe możliwości ekspansji. Aby pobudzić konkurencję na unijnym rynku energii, Bruksela chce bowiem odebrać kontrolę nad siecią gazociągów europejskim potentatom energetycznym i umożliwić korzystanie z nich wszystkim dostawcom. Ten plan zawiera jednak niebezpieczeństwo: wystawione na sprzedaż sieci mogą się stać łatwym łupem dla Gazpromu, dając Kremlowi potężne narzędzie szantażowania całej Europy. Temu właśnie mają zapobiec radykalne plany legislacyjne Brukseli.



Szykowany projekt to duży sukces polskiego rządu. "To Polska wsparta przez inne kraje Europy Środkowej wystąpiła podczas marcowego szczytu Unii o wprowadzenie zabezpieczeń przed Rosjanami. Zdobyła wtedy jednomyślne wsparcie wszystkich przywódców UE, a przede wszystkim Niemiec, które kierowały wówczas pracami Wspólnoty" - mówi DZIENNIKOWI Lars Kjolbye, który w KE zajmuje się konkurencją na rynku energii.



Jeszcze dwa lata temu nasze obawy o dominację Rosji na unijnym rynku energii nikogo w zachodnich stolicach nie interesowały. Mimo ostrego sprzeciwu Warszawy Gerhard Schröder i Władimir Putin zawarli umowę o budowie gazociągu pod Bałtykiem, który omija Polskę. Upadł także proponowany przez rząd Kazimierza Marcinkiewicza "pakt muszkieterów", dzięki któremu kraje UE miały solidarnie występować wobec Rosji w sprawach dostaw gazu. Dlaczego Unia zweryfikowała teraz o 180 stopni swoje stanowisko?



"Kluczowa była zmiana na fotelu kanclerza Niemiec" - mówi DZIENNIKOWI anonimowo jeden z członków rządu. W przeciwieństwie do swojego poprzednika Angela Merkel nie ma jego zdaniem złudzeń co do charakteru i zamiarów rosyjskich władz. "Pani kanclerz chce także wzmocnić Unię i rolę w niej Niemiec, a tego wbrew Polsce nie da się zrobić" - dodaje. W zmianie nastawienia do Rosji Merkel znalazła sojusznika w nowym prezydencie Francji, który zerwał z rusofilskimi tendencjami Jacques’a Chiraca.



Zdaniem dyplomatów w Brukseli, Rosja sama zapracowała na taką zmianę nastawienia Niemiec i Francji. Prześladowania przeciwników politycznych, a także wielokrotne wykorzystywanie "broni gazowej" dla podporządkowania Ukrainy i Białorusi ostatecznie zniechęciły do Moskwy nawet największych jej sympatyków.

Zwolennicy objęcia energetyki specjalną ochroną wskazują, że takie rozwiązania nie są niczym nowym - w USA wiele sektorów gospodarki jest uznawanych za strategiczne. Jednym z przykładów są amerykańskie porty, które z powodu oporu Waszyngtonu nie zostały przejęte przez arabski kapitał. W Komisji Europejskiej trwa w tej chwili spór, czy pójść śladem USA i wprowadzić równie twarde mechanizmy blokady dla inwestycji spoza UE, czy też przyjąć łagodniejszą opcję dającą Brukseli możliwość narzucania surowych warunków obcym przedsiębiorstwom.



Pewne jednak jest to, że inicjatywa władz Unii nie będzie odosobnionym ruchem. "Chcemy także ograniczyć udział Rosji w dostawach gazu. Forsujemy budowę gazociągów z Kazachstanu i Azerbejdżanu omijających rosyjskie terytorium" - mówi Lars Kjolbye. Propozycja Komisji musi być jeszcze zatwierdzona przez Radę Unii i Parlament Europejski. To wydaje się jednak przesądzone: w sprawach energetycznych nie jest wymagana jednomyślność, a ustawy są przyjmowane zgodnie z korzystnym dla Polski, nicejskim systemem liczenia głosów. Proces ratyfikacji może co prawda zająć nawet dwa lata, ale nie ma ryzyka, że w tym czasie Gazprom zyska nowe przyczółki w Unii. Otwarcie rynku energetycznego zostanie bowiem odłożone.



---------------------------------------------



Siergiej Markow, politolog związany z Kremlem: Decyzja Komisji będzie poważnym ciosem w Rosję



Dla naszego sektora energetycznego, dla takich firm jak Gazprom, Rosnieft i Łukoil, nowe unijne prawo będzie poważnym ciosem, bo ich apetyty zostaną poskromione. Nasze koncerny będą zmuszone do przedefiniowania swojej polityki w zachodniej Europie. Oczywiście podniesie się raban i fala krytyki ze strony związanych z sektorem energetycznym, kremlowskich polityków, których interesy też ucierpią. Może okazać się, że ci, którzy twierdzą, że ekspansja na Zachód jest błędem, mają rację.



Ale stworzenie silnego europejskiego sojuszu może być dla Gazpromu bodźcem, który sprawi, że zacznie więcej inwestować w kraju, np. w przestarzałą infrastrukturę i wydobycie. Z punktu widzenia państwa to bardzo dobrze! Ostatecznie to nie Rosja istnieje dla Gazpromu, ale Gazprom dla Rosji.



Jeśli ten projekt rzeczywiście zostanie zrealizowany, będzie jednoznacznym potwierdzeniem, że protekcjonistyczna polityka Rosji jest słuszna. Unia Europejska sama przyjmuje model, który do tej pory krytykowała. Uznaje tym samym rosyjską zasadę suwerennej demokracji, czyli ochronę sektora gospodarki uznanego za strategiczny, którym w tym przypadku jest energetyka. Komisja Europejska przyjmie w ten sposób główne zasady gospodarczej polityki Władimira Putina. Opiera się ona na tym, by nie dopuszczać zagranicznych firm do przejmowania kontroli nad swoimi strategicznymi przedsiębiorstwami. Zwłaszcza gdy za zagranicznym kapitałem stoją konkretne - odmienne od rodzimych - polityczne interesy.



----------------



Katinka Barysch, główna ekonomistka Center for European Reform: Bruksela obawia się nie tylko Rosjan



Od zawarcia umowy o budowie gazociągu pod Bałtykiem między kanclerzem Schröderem i prezydentem Putinem ocena Rosji w Europie bardzo się zmieniła. Moskwa wstrzymała dostały gazu i ropy dla Białorusi i Ukrainy, przez co Rosjanie stracili opinię solidnych dostawców. Gazprom poszerzył też w tym czasie swoją działalność w Unii: nie tylko powiększa udziały w dostawach gazu, ale stara się też przejąć infrastrukturę przesyłową. Wiele krajów zachodnich przeraziło się, że wraz z otwarciem rynku miejsce monopolu francuskiego czy niemieckiego może przejąć monopol rosyjski. Komisja Europejska zdaje sobie sprawę, że bez wyjścia na przeciw tym obawom nie uda jej się przekonać unijnych przywódców do liberalizacji rynku energetycznego.



Zastrzeżenia Brukseli nie dotyczą jednak tylko Rosji. W takich niedemokratycznych krajach jak Chiny czy Arabia Saudyjska powstały potężne państwowe fundusze inwestycyjne, które starają się przejąć kluczowe sektory gospodarki w Unii i Stanach Zjednoczonych. Dlatego już teraz Niemcy i Francja, wśród innych krajów, zastanawiają się nad wprowadzeniem na własną rękę mechanizmów blokujących takie transakcje. Komisja Europejska chce uprzedzić te inicjatywy, bo jeśli zostaną one wprowadzone w życie, jednolity rynek, w ramach którego wszystkich obowiązują identyczne zasady, przestanie istnieć. Bruksela woli więc ustanowić wspólne ograniczenia dla całej Europy. W przyszłości będą one dotyczyć kolejnych sektorów gospodarki, jak meda czy energetyka jądrowa. Bruksela nie zgodzi się, aby jedna z kluczowych europejskich grup telewizyjnych znalazła się niespodziewanie np. w chińskich rękach.









































































Reklama