Szef centrolewicowego rządu został przesłuchany w siedzibie Narodowego Departamentu Antykorupcyjnego (DNA). Po wyjściu z budynku Ponta, zapytany o swoją dymisję, stwierdził, że polityki nie robi się w departamencie (DNA) lecz w parlamencie.

Sprawa dotyczy lat 2007-2008, kiedy Victor Ponta był prawnikiem i miał doradzać jednej z firm energetycznych, współpracując z kancelarią Dana Sovy. Śledczy zarzucają Poncie również konflikt interesów, gdy kilka lat później mianował Sovę na ministra sprawiedliwości.

Reklama

Teraz do sprawy Ponty musi się odnieść rumuński parlament, gdyż premier Ponta jest także posłem.

CZYTAJ TEŻ: Dymisja Blattera była kwestią czasu. OPINIA>>>