Iran wraca do światowej gospodarki. Przestają obowiązywać międzynarodowe sankcje nałożone na ten kraj w związku z programem atomowym. Ale ich skutki Irańczycy będą odczuwali jeszcze długo.

Reklama

Zniesienie sankcji stało się możliwe dzięki porozumieniu zawartemu w połowie zeszłego roku przez Iran oraz światowe mocarstwa (USA, Rosja, Chiny, Wielka Brytania, Francja i Niemcy), w którym Teheran zgodził się na to, by jego program atomowy miał charakter wyłącznie cywilny, i na międzynarodowe kontrole sprawdzające, czy istotnie tak jest. W miniony weekend Międzynarodowa Agencja Energii Atomowej ostatecznie potwierdziła, że Iran dotrzymał uzgodnień, co umożliwiło zniesienie międzynarodowych sankcji.

Chodzi o uzgodnienia wprowadzane kolejnymi rezolucjami Rady Bezpieczeństwa ONZ od 2006 r., które po 2007 r. przyjmowała Unia Europejska, oraz te amerykańskie, które miały związek z rozwojem irańskiego programu nuklearnego. W praktyce oznacza to, że Iran będzie mógł prowadzić normalny handel, w tym sprzedawać ropę (embargo naftowe wprowadziły tylko USA i UE, ale w związku z odcięciem Iranu od systemu bankowego problemem dla potencjalnych nabywców było rozliczanie transakcji). Zniesienie sankcji oznacza koniec wyłączenia ze światowego systemu finansowego i odmrożenie środków irańskiego banku centralnego. Przestaje obowiązywać zakaz dostarczania części oraz remontowania irańskich statków i samolotów.

W mocy pozostaną przez pewien czas zakaz sprzedaży broni przez Iran, transferu technologii jądrowych, w tym tych do celów pokojowych, a także część sankcji amerykańskich, które mają znacznie dłuższą historię, bo pierwsze restrykcje odnośnie do handlu z Iranem USA wprowadziły po rewolucji islamskiej w 1979 r., a rozszerzyły je w 1995 r. Dla Teheranu ważne jest jednak, że Amerykanie zniosą ostatni pakiet, który odcinał dostęp do amerykańskiego systemu finansowego wszystkim firmom – niezależnie od kraju pochodzenia – które handlowały z Iranem. To właśnie te restrykcje najmocniej uderzyły w irańską gospodarkę i przyczyniły się do tego, że na rynku zaczęło brakować wielu produktów.

Od teraz inne niż amerykańskie firmy będą mogły swobodnie prowadzić handel z Iranem, choć zakaz nadal będzie obowiązywał przedsiębiorstwa z USA. W przypadku tych ostatnich łatwiejsze będzie jednak uzyskiwanie zgody administracji na takie transakcje, zresztą w Stanach Zjednoczonych też toczy się debata na temat przyszłości sankcji. W obecnej sytuacji najwięcej stracą na nich firmy amerykańskie, ponieważ w przeciwieństwie do europejskiej czy azjatyckiej konkurencji nie będą uczestniczyły w otwieraniu się na świat chłonnego, dużego i bardzo spragnionego zachodnich towarów rynku, jakim jest Iran. Według analityków powrót do światowej gospodarki prawie 80-mln Iranu jest największą okazją inwestycyjną od czasu upadku żelaznej kurtyny.

Wprowadzane w ciągu minionej dekady sankcje, zwłaszcza te ostatnie, mocno dały się we znaki irańskiej gospodarce. To właśnie one spowodowały głęboką recesję w latach 2012–2013 (PKB spadł najpierw o 6,6 proc., a później o 1,9 proc.) oraz załamanie się kursu riala. W ciągu ostatnich pięciu lat jego oficjalna wartość w stosunku do dolara zmniejszyła się o dwie trzecie, a czarnorynkowy kurs jest jeszcze wyższy. Nieustającym problemem jest inflacja, która od początku wieku nie spada do poziomu jednocyfrowego (w latach 2012–2013 przekraczała nawet 30 proc., w zeszłym roku było to 15 proc.). Kolejnym – bezrobocie, które cały czas utrzymuje się w granicach 11–12 proc., a trzeba pamiętać, że Iran ma młodą, szybko rosnącą i stosunkowo dobrze wykształconą populację, więc brak perspektyw na przyszłość stwarza potencjał dla wybuchu niezadowolenia społecznego.

Władze w Teheranie miały nadzieję, że uda się rozwiązać te problemy, szybko odbudowując pozycję na rynku ropy naftowej. Iran jest posiadaczem czwartych co do wielkości złóż tego surowca, a przed wprowadzeniem embarga był trzecim światowym eksporterem. Ale nie dość, że podniszczone irańskie instalacje naftowe wymagają sporych inwestycji, to jeszcze cena ropy od półtora roku nieustannie spada i jest na poziomie najniższym od 11 lat. A im więcej Iran będzie jej sprzedawał, tym bardziej będzie taniała.

Izrael i Arabia Saudyjska bardzo zaniepokojone ruchami Teheranu
Przeciwko zniesieniu sankcji wobec Iranu najmocniej protestowali jego dwaj najwięksi rywale w regionie – Arabia Saudyjska i Izrael. Oba państwa uważają, że władze w Teheranie tak naprawdę nie zrezygnowały z planu wejścia w posiadanie broni jądrowej i prędzej czy później do niego wrócą. Izrael co jakiś czas grozi nawet samodzielnym zbombardowaniem irańskich zakładów nuklearnych. Z kolei stosunki Iranu z Arabią Saudyjską – które ze względu na ambicje obu państw do odgrywania wiodącej roli w świecie muzułmańskim i spór szyicko-sunnicki nigdy nie były dobre – zaostrzyły się na początku roku po egzekucji wpływowego szyickiego duchownego Nimra an-Nimra, co wywołało ogromne protesty w Teheranie. Nawet jeśli Iran naprawdę będzie przestrzegał zawartego porozumienia, dla obu jego rywali jego pełnoprawny powrót do społeczności międzynarodowej jest nie na rękę. Iran ma bez porównania większy potencjał ludnościowy (jest obok Turcji najludniejszym państwem w regionie), zatem szybko zacznie przyciągać zagraniczne inwestycje. Mimo że w ostatnich latach wskutek sankcji znacznie zaczął odstawać od rywali pod względem wskaźników gospodarczych, straty są do nadrobienia. Dla Arabii Saudyjskiej Iran jest też poważnym konkurentem na rynku ropy, szczególnie że aby odzyskać utracone udziały, Teheran pewnie będzie sprzedawał surowiec po niższych kosztach. Na dodatek Iran ma armię znacznie liczniejszą – choć gorzej uzbrojoną – niż Arabia Saudyjska i Izrael.
Reklama