Drugie referendum niepodległościowe jest niewątpliwie opcją, która musi pozostać na stole, i ona jest na stole - podkreślała w transmitowanym w sobotę na żywo oświadczeniu. Nicola Sturgeon powtórzyła tym samym deklarację z piątku. Mówiła wówczas, że po referendum, które przesądziło o wyjściu Wielkiej Brytanii z UE, nowe referendum w sprawie odłączenia się Szkocji od Zjednoczonego Królestwa jest bardzo prawdopodobne.
W sobotę oświadczyła, że w odpowiednim czasie zostaną podjęte kroki, aby mieć pewność, że prawo (umożliwiające referendum) wejdzie w życie. Dodała też, że Edynburg niezwłocznie rozpocznie rozmowy z państwami i instytucjami UE, by znaleźć rozwiązanie, które sprawi, że Szkocja pozostanie we Wspólnocie; podkreśliła, że Szkoci rozważą wszystkie możliwości. Jesteśmy zdeterminowani do podjęcia zdecydowanych działań, aby budować jedność w całej Szkocji\ - podkreśliła Sturgeon.
W 2014 roku odbyło się referendum w sprawie niepodległości Szkocji, które zakończyło się zwycięstwem zwolenników zachowania unii politycznej z Londynem. Jednak w połowie czerwca Sturgeon zapowiadała, że w razie wyjścia Wielkiej Brytanii z UE prawdopodobne stanie się przeprowadzenie drugiego takiego plebiscytu. Zdaniem ekspertów prounijne nastawienie Szkotów, którzy stanowią mniej niż 10 proc. brytyjskiej ludności, to częściowo polityczna kalkulacja zwolenników szkockiej niepodległości; zakładają oni, że niewielka Szkocja po secesji miałaby w UE większe szanse na przeżycie bez potężnej Anglii u boku.
Z danych brytyjskiej komisji wyborczej wynika, że spośród czterech podmiotów wchodzących w skład Zjednoczonego Królestwa - Anglii, Walii, Irlandii Północnej i Szkocji - odsetek zwolenników pozostania w UE jest największy właśnie w Szkocji, ponad 60 proc. Ostateczne wyniki czwartkowego referendum w sprawie przyszłości Wielkiej Brytanii w UE pokazały, że 51,9 proc. wyborców głosowało za Brexitem, a 48,1 proc. za pozostaniem we Wspólnocie.