Nie chcielibyśmy tego w żaden sposób komentować. Są to wewnętrzne sprawy Amerykanów, administracji prezydenta (Donalda) Trumpa; to nie jest nasza sprawa - powiedział Dmitrij Pieskow dziennikarzom. Przyczyną dymisji Flynna były jego kontakty z ambasadorem Rosji w Waszyngtonie Siergiejem Kislakiem. Jak podała agencja TASS, rzecznik prezydenta Władimira Putina odmówił odpowiedzi na pytanie, czy jeszcze przed inauguracją Trumpa doszło do rozmów z przedstawicielami jego ekipy na temat ewentualnego anulowania sankcji wobec Rosji.
Pieskow ocenił ponadto, że jest zbyt wcześnie, by oceniać kierunek, w jakim zmierzać będą relacje rosyjsko-amerykańskie pod rządami Trumpa. Powtórzył, że nadal nie wiadomo, gdzie i kiedy może dojść do spotkania obu prezydentów.
Ze swej strony szef komisji spraw zagranicznych Dumy Państwowej, niższej izby parlamentu Rosji, Leonid Słucki określił dymisję Flynna jako prowokacyjną. Jest to swojego rodzaju negatywny sygnał dla uregulowania dialogu rosyjsko-amerykańskiego - oświadczył deputowany. Jego zdaniem do dymisji wybrano pretekst w postaci kontaktów z ambasadorem Rosji, które są zwykłą praktyką dyplomatyczną. Zdaniem Słuckiego nasuwa się wniosek, że celem były stosunki rosyjsko-amerykańskie, podkopanie zaufania do nowej administracji amerykańskiej.
Wcześniej poprzednik Słuckiego na stanowisku szefa komisji Aleksiej Puszkow skomentował dymisję Flynna uwagą, że celem nie jest Flynn, a relacje z Rosją. Z kolei szef komisji spraw zagranicznych Rady Federacji, wyższej izby parlamentu, Konstantin Kosaczow ocenił, że decyzja w sprawie Flynna może oznaczać, iż administrację USA opanowała rusofobia.
O tym, że Flynn złożył rezygnację ze stanowiska media amerykańskie powiadomiły w poniedziałek wieczorem czasu lokalnego. W liście rezygnacyjnym Flynn przyznał, że informacje, jakie przekazywał na temat swych rozmów z ambasadorem Rosji w Waszyngtonie były niekompletne. P.o. doradcy prezydenta USA ds. bezpieczeństwa narodowego został emerytowany generał Joseph K. Kellogg.