Niemieckie zjednoczenie na poziomie państwa zostało ukończone. Jedności Niemców, ich porozumienia, nie było 3 października 1990 roku i nie ma wciąż - powiedziała Merkel w przemówieniu wygłoszonym w stolicy Szlezwiku-Holsztyna.

Reklama

Zdaniem kanclerz jedność Niemiec nie jest stanem, lecz procesem i ciągłym zadaniem. Chodzi o więź między wszystkimi ludźmi, którzy żyją w naszym kraju - przekonywała.

3 października 29 lat temu NRD została inkorporowana do RFN. Rocznicę tę obchodzi się jako Dzień Jedności Niemiec. Po zjednoczeniu rozważano ustanowienie tego święta na 9 listopada - dzień upadku muru berlińskiego w 1989 roku. Jednak wówczas przypada również rocznica nocy kryształowej z 1938 roku, kiedy władze hitlerowskie dokonały masowego zniszczenia synagog, sklepów i zakładów żydowskich na terenie całej III Rzeszy.

Co roku gospodarzem głównych obchodów Dnia Jedności Niemiec jest inny kraj związkowy RFN.

Merkel skorzystała w czwartek z okazji, by wezwać do pamięci o ofiarach komunistycznego reżimu. Nie powinniśmy o nich nigdy zapomnieć - apelowała. Doceniła też wkład zwykłych obywateli NRD w zwycięstwo nad dyktaturą Socjalistycznej Partii Jedności Niemiec (SED). Pokojowa rewolucja 1989 roku - jak w Niemczech określa się wydarzenia, które doprowadziły do upadku muru berlińskiego - została zwieńczona sukcesem, gdyż ludzie nie godzili się już na przedmiotowe traktowanie - zaznaczyła kanclerz.

Od (momentu) zjednoczenia udało się dużo osiągnąć. Mimo to wielu mieszkańców wschodnich Niemiec nie ma pozytywnych doświadczeń z procesem zjednoczenia. Ciężar podziału został zastąpiony przez brzemię zjednoczenia - przyznała Merkel. Dodała, że dla wielu jej rodaków z NRD włączenie do RFN wiązało się z poważnym wstrząsem. Zaapelowała do mieszkańców zachodniej części kraju, by brali to pod uwagę.

Mimo, że od upadku muru berlińskiego minie w tym roku 30 lat, to różnice między wschodem a zachodem Niemiec wciąż są wyraźne. Pracownicy tej samej płci, w tym samym zawodzie i z porównywalnym doświadczeniem zarabiają na wschodzie RFN o 16,9 proc. mniej niż na zachodzie. Widać też kolosalną rozbieżność w preferencjach politycznych. W majowych wyborach do Parlamentu Europejskiego prawicowo-populistyczna Alternatywa dla Niemiec (AfD) zdobyła na wschodzie poparcie od 17,7 proc. w Meklemburgii-Pomorzu Przednim do 25,3 proc. w Saksonii. Tymczasem na zachodzie - od 6,5 proc. w Hamburgu do 10 proc. w Badenii-Wirtembergii.