Udekorowana flagami prawie wszystkich rosyjskich regionów sala Teatru Dramatycznego ledwie pomieściła ponad 700 proputinowskich aktywistów. Delegatów było tak wielu, że ograniczono liczbę mówców. "Nieważne, kim będzie Władimir Putin, szefem dominującej partii, przewodniczącym parlamentu czy premierem. Najważniejsze, żeby pozostał liderem państwa" - mówił znany adwokat Pawieł Astachow, który wszedł także do zatwierdzonego wczoraj trzyosobowego komitetu stojącego na czele zaputinowców.

Reklama

"Pozostań przywódcą narodu!" - to hasło przyświecające wielbicielom prezydenta. Chcą, by pozostał on nieformalnym liderem, który jako "duchowy i moralny przywódca" będzie kontrolować nową władzę w Rosji. W marcu 2008 r. dobiega bowiem końca druga kadencja prezydenta i Putin będzie musiał ustąpić ze stanowiska. Ale po grudniowych wyborach do Dumy Państwowej, w których obecny prezydent startuje jako numer jeden listy Jednej Rosji, ma on wielkie szanse zachowania wpływu na rosyjską politykę.

Dlatego w Rosji od kilku tygodni trwa prawdziwy festiwal wiernopoddańczych gestów. Liderzy prokremlowskiej Jednej Rosji okrzyknęli już wybory do Dumy referendum poparcia dla Putina i jego polityki, które legitymizowałoby jego późniejsze nieformalne rządy. Ruch "Za Putina!" ma podobne zadanie, tyle że reprezentuje nie polityków, a naród. Zapowiada, że będzie pilnować, czy partia nie zbocza ze ścieżki wyznaczonej przez Putina.

Lokalizacja zjazdu w Twerze, ok. 170 km na północ od Moskwy, nie była przypadkowa. To właśnie tam 24 października odbył się pierwszy z serii masowych wieców poparcia dla prezydenta, które już uzyskały w Rosji swojsko brzmiącą nazwę "putingów". To na tych rzekomo spontanicznych spotkaniach zrodził się ruch zaputinowców. Organizatorzy przekonują, że Kreml konsekwentnie pielęgnujący kult obecnego prezydenta nie miał nic wspólnego z powstaniem nowej "inicjatywy obywatelskiej". Jednak wszystko wskazuje na to, że instrukcje popłynęły właśnie z placu Czerwonego.

Reklama

Rosyjskie media dopatrują się tu magicznej ręki kremlowskiego spin doktora Władisława Surkowa, który od lat doskonali się w tworzeniu kolejnych "demokratycznych" instytucji i organizacji sprzyjających władzy. To on sześć lat temu tworzył Jedną Rosję jako parlamentarną podporę prezydenta. Nieco ponad rok temu Surkow zaprojektował nową strukturę - Sprawiedliwą Rosję. Opozycja, która nie jest opozycją, powstawała jako druga noga Kremla. Pod kuratelą administracji znajdują się także prężne prokremlowskie organizacje młodzieżowe. Dlaczego więc tym razem nie utworzyć odgórnie obywatelskiego ruchu poparcia dla prezydenta? Na wczorajsze forum do Tweru karnie zjechali działacze z 84 regionów Rosji, a od pomysłu do powstania ruchu minął zaledwie miesiąc. Trudno uwierzyć, że wszystko to dzieje się przypadkowo.

"Oczywiście nikt nie dysponuje żelaznymi dowodami, że Kreml tym steruje, a organizatorzy zapierają się rękami i nogami, że inicjatywa jest oddolna. Ale wygląda na to, że ktoś z administracji prezydenta musiał im <pomóc>" - mówi DZIENNIKOWI publicysta "Kommiersanta" Gleb Czerkasow. "Wszystko odbywa się nadzwyczaj sprawnie i wygląda na skoordynowaną akcję" - dodaje. Dla niepoznaki inicjatywa obiera demokratyczne barwy - zaputinowcy domagają się m.in. społecznej kontroli nad działaniami władz.