Chociaż amerykańska armia ugrzęzła w Iraku i Afganistanie, Pentagon już myśli o konfliktach przyszłości. W nowym projekcie budżetu USA aż 100 mln dol. przewidziano na projekt "Falcon" - budowę supersamolotu szturmowego.

Reklama

Bojowo brzmiący Falcon (Sokół) to skrót od nazwy "Force Application and Launch From CONUS", czyli "Użycie siły i start z kontynentalnych Stanów Zjednoczonych". Nowa maszyna będzie bowiem podobna do wahadłowców: rakieta wyniesie ją na wysokość 50 - 80 km, gdzie rozwinie oszałamiającą prędkość 7 - 10 tys. km/h.

"Nie mamy jeszcze projektu, ale pracujemy już pełną parą nad techniką lotu hipersonicznego: silnikami, nawigacją i osłoną termiczną - mówi DZIENNIKOWI Jan Walker, rzecznika DARPA, agendy Pentagonu zajmującej się zaawansowanym uzbrojeniem. "Rząd traktuje ten projekt bardzo poważnie z przyczyn strategicznych, obronnych i politycznych" - podkreśliła.

Taka maszyna zapewniłaby bowiem USA miażdżącą przewagę nad wszystkimi ewentualnymi przeciwnikami - od Iranu, przez Rosję, aż po Koreę Północną i Chiny. Szybka i trudna do strącenia stałaby się ważnym elementem tarczy antyrakietowej, oprócz pocisków i radarów, jakie USA planują rozmieścić w Polsce, Czechach oraz Japonii. HCV (Hypersonic Cruise Vehicle), jak nazywają samolot wojskowi, mógłby błyskawicznie powstrzymać planowany atak ze strony Iranu albo Korei Płn. jeszcze przed odpaleniem rakiet. Uderzałby w wyrzutnie, a bomby lub pociski odpalone z wysokiego pułapu spadałyby na ziemię z ogromną prędkością, powiększając zniszczenia i z łatwością przebijając się przez grube warstwy betonu.

Reklama

Ważną rolę będzie odgrywać także nowa rakieta wynosząca. Amerykanie, którzy w latach 70. postawili na wahadłowce, mają w tej dziedzinie zaległości, które pragną nadrobić po katastrofie promu Columbia w 2003 r. Rakieta projektu "Falcon" mogłaby służyć nie tylko do wynoszenia HCV, ale także satelitów wojskowych. Dziesiątki tych urządzeń już dziś zapewniają przewagę US Army na Ziemi, a także będą wspomagać tarczę antyrakietową. Jednak po styczniowym teście chińskiej broni antysatelitarnej Pentagon panicznie boi się, że w razie konfliktu Pekin będzie mógł rozbić w pył satelitarne "oczy" Ameryki. Nowa rakieta pozwoli szybko uzupełniać te luki, a sam HCV też będzie mógł pełnił rolę maszyny szpiegowskiej.

"Ameryka potrzebuje nowej technologii wśród samolotów obronnych. Od dawna było wiadomo, że stary szpiegowski SR-71 Blackbird musi być czymś zastąpiony, tote projekt "Falcon" nie powinien nikogo dziwić - tłumaczy w rozmowie z DZIENNIKIEM Daniel Goure, analityk z Instytutu Lexington w Waszyngtonie. "Samolot supersoniczny to odpowiedź USA na wyzwania militarne ze strony Chin, Rosji, Korei Północnej czy i Iranu. Ameryka nie da sobie odebrać prymatu w dziedzinie, w której do tej pory była najlepsza na świecie".

Nikt dokładnie nie wie, kiedy HCV ruszy na podbój przestworzy, tym bardziej że podobnie jak w przypadku Blackbirda Pentagon robi wiele, żeby prace nad nim utrzymywać w tajemnicy. Testowe loty HCV zapowiadano już na wrzesień tego roku, ale później przełożono je na "czas nieokreślony".

Reklama



Falcon zastąpi SR-71 Blackbird

Samolot szpiegowski SR-71 Blackbird przez lata pozostawał niedoścignionym ukoronowaniem amerykańskiej inżynierii, a otaczająca go aura tajemnicy sprawiła, że stał się już legendą lotnictwa. Wprowadzony do służby w połowie lat 60. Blackbird mknął z trzykrotną prędkością dźwięku i osiągał pułap 36 km. Bijąc rekordy swej epoki, mógł z łatwością uciec wrogim myśliwcom, a jego kształt, farba i specjalne paliwo utrudniały wykrycie przez radar - był pierwszym, częściowo "niewidzialnym" samolotem w historii lotnictwa. Budowano go z tytanu importowanego z ZSRR, a amerykański wywiad musiał się nagłowić, żeby ukryć prawdziwe przeznaczenie surowca. Drwiną historii jest fakt, że SR-71 wykorzystywano głównie do szpiegowania Związku Sowieckiego. Z myślą o ich zwalczaniu Moskwa zbudowała myśliwce przechwytujące MiG-25 i MiG-31, jednak Blackbirda nigdy nie udało się zestrzelić. W okresie służby maszyny SR-71 zostały na całym świecie ostrzelane około tysiąc razy - bezskutecznie. Aparatura wywiadowcza na pokładzie Blackbirda miała tak duży zasięg, że samolot mógł szpiegować dany kraj, nie przekraczając granic jego przestrzeni powietrznej. W okresie stanu wojennego polska marynarka obserwowała Blackbirdy nad Bałtykiem.
Kosztowne misje samolotu straciły sens wraz z rozwojem satelitów szpiegowskich i końcem zimnej wojny. Ostatni lot Blackbirda odbył się w 1999 roku, a dziś kilkanaście maszyn tego typu można oglądać w muzeach lotnictwa w USA.