Grecja jasno dała do zrozumienia, że jej granice są zamknięte. W rejony graniczne wysłano posiłki w postaci wojska i policji, które użyły gazu łzawiącego i armatek wodnych do odparcia migrantów z terytorium kraju. Władze utworzyły również kordony policyjne i wojskowe na granicy i w jej pobliżu, aresztując tych, którym udało się je przekroczyć.
Wielu próbowało szczęścia brodząc lub próbując przedostać się łodziami wiosłowymi przez rzekę Maricę, której dolny bieg stanowi granicę między Grecją i Turcją. W poniedziałek wieczorem greckie służby poinformowały, że od soboty powstrzymały ponad 24 tys. osób próbujących nielegalnie przekroczyć granicę lądową z Turcją i aresztowały 183 osoby, głównie z Afganistanu, Pakistanu, Maroka i Bangladeszu.
Odkąd Ankara ogłosiła pod koniec zeszłego tygodnia, że nie będzie zatrzymywać migrantów starających się przedostać do Europy. Tysiące Afgańczyków, Syryjczyków, Irańczyków, Pakistańczyków i mieszkańców innych krajów Afryki i Azji pospieszyło, by spróbować swojego szczęścia - podaje Associated Press. Styczniowe dane władz Grecji sprzed wzmożonych walk w syryjskiej prowincji Idlib, które spowodowały masowy exodus ok. 900 tys. osób, pokazują, że 35 proc. osób, które przybyły do Grecji z Turcji, to Afgańczycy, a Syryjczycy stanowili 14 proc.
W ostatnich latach Turcja przyjęła 4 mln uchodźców, w tym około 3,6 miliona z Syrii, a na mocy umowy z UE z 2016 roku zaostrzyła kontrole graniczne z Europą i zobowiązała się do zatrzymywania migrantów na swoim terytorium. Jednak Ankara od dawna narzeka na brak unijnego wsparcia w opiece nad największą populacją uchodźców na świecie. Jako że z obiecanych na ten cel 6 mld euro wypłacono Turcji ok. 3 mld, prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan chce renegocjować umowę. Sam twierdzi, że Turcja wydała dotychczas 40 mld dolarów na przyjęcie uchodźców.
W 2015 roku do Europy dotarło około miliona osób, głównie szlakiem prowadzącym z Turcji do Grecji. Erdogan zapowiedział w poniedziałek, że "miliony" migrantów będą wkrótce czekać u granicy z Europą, jednak Grecja i Bułgaria szybko zmobilizowały policję, straż graniczną oraz wojsko i wydają się lepiej przygotowane do zatrzymania dużych mas ludzkich niż w 2015 roku - zauważa AP.
Przeprawy migrantów drogą morską znacznie trudniej jest jednak zahamować, ponieważ turecka straż przybrzeżna ich nie powstrzymuje. Kiedy przeludnione łodzie i pontony znajdą się na wodach greckich, nie można ich zawrócić, a ich pasażerów trzeba często ratować przed utonięciem.
Jeszcze przed obecnym kryzysem Grecja walczyła z napływem dziesiątek tysięcy migrantów przybywających z Turcji. Większość chce się dostać do zamożniejszych krajów UE, takich jak Niemcy, jednak muszą pozostać na greckich wyspach, dopóki ich wnioski o azyl nie zostaną rozpatrzone. Obozy dla migrantów są wielokrotnie mniejsze niż zapotrzebowanie - ponad 20 tys. osób przebywa na samej Lesbos, liczącej ok. 85 tys. mieszkańców - a warunki życia są tam katastrofalne - zaznacza AP.