DGP: Jakie ma pan oczekiwania przed wtorkową wideo rozmową Joego Bidena z Władimirem Putinem?

John Bolton: Jestem bardzo zaniepokojony. Determinacja USA, by zapobiec dalszym rosyjskim działaniom wojskowym na Ukrainie, nie robi na Putinie wrażenia. Brak nam amerykańskiej czy natowskiej strategii, nie tylko wobec Ukrainy, lecz także Białorusi i wszystkich sześciu państw, które nazywam szarą strefą między NATO a Rosją. My nie mamy wspólnej strategii, a Rosja tak. Ciągle tylko odpowiadamy na ich prowokacje. Putin to widzi i obawiam się, że może to wykorzystać.
Jaką widzi więc pan drogę ucieczki od ultimatum Kremla w sprawie Ukrainy? Jak wspierać Kijów, nie zamykać mu drogi do NATO, a zarazem zapobiec eskalacji konfliktu?
Reklama
Rosję odstrasza tylko perspektywa członkostwa danego państwa w NATO, ale tu w najbliższym czasie nic się nie wydarzy. W krótkim terminie powinniśmy dostarczać więcej broni na Ukrainę. Nie tyle powinniśmy pokazać Rosji, że inwazja spotka się z sankcjami ekonomicznymi, ile podjąć kroki, by jej zapobiec. Widzimy konsekwencje naszych błędów, sięgających już 30 lat, od upadku Układu Warszawskiego i Związku Radzieckiego. Poszerzyliśmy NATO o państwa Europy Wschodniej, zakładając, że każde powinno wybrać, w którym chce być sojuszu. Dalej zderzyliśmy się z brakiem woli i determinacji. Nie zamknęliśmy całkowicie przestrzeni z Rosją. Nie podjęliśmy decyzji, że państwo A czy B zostawimy pod rosyjską hegemonią. W rezultacie mamy szarą strefę niejasności. Rosja to wykorzystuje, podobnie jak zamrożone konflikty w tych krajach.
Reklama
Uważa pan, że inwazja jest możliwa, a pogróżki Kremla nie są blefem?
Przy ocenie tego, co mogą zrobić zwaśnione strony, należy spojrzeć na możliwości, informacje wywiadowcze oraz intencje. Rosjanie jasno pokazują zdolności, mają teraz 100 tys. żołnierzy na granicy z Ukrainą, a według niektórych prognoz będą niedługo ich mieli 175 tys. Putin potrafi doskonale grać słabymi kartami. Jest do szpiku kości oportunistą. Nie wiem, co i na kiedy planuje. Ważny jest jego osąd, jak może wyglądać wspólna odpowiedź Zachodu. Dlatego rozmowa telefoniczna z Bidenem jest potencjalnie tak ważna.