Wtorkowe zderzenie rosyjskiego myśliwca Su-27 z dronem MQ-9 Reaper było pierwszym bezpośrednim spięciem między siłami USA i Rosji od początku rosyjskiej inwazji na Ukrainę i skutkowało zniszczeniem wartej ok. 30 mln dolarów maszyny. Jednak zdaniem Caitlin Lee, szefowej ośrodka badającego bezzałogowce w think-tanku Mitchell Institute, głównym przegranym incydentu jest Rosja, a nie Stany Zjednoczone.
Bilans negatywny dla Rosji
Na tym polega całe piękno bezzałogowych samolotów: redukuje ono koszty dla USA, jeśli chodzi o życie, pieniądze i kapitał polityczny. Rosja wykorzystała do przejęcia tego drona dwa myśliwce, które mogłyby robić coś innego, to ona naraziła życie własnych pilotów i mówi teraz o wydobyciu jego szczątków, co pochłonie jeszcze więcej środków. Więc jeśli cokolwiek można o tym powiedzieć, bilans jest negatywny dla Rosji. To oni wykazali się tu niekompetencją - mówi Lee.
Ekspertka oceniła, że m.in. z tego względu nie spodziewa się eskalacji. Jak dodała, przeloty rosyjskich samolotów są z definicji nastawione na to, by zakłócać działania USA, ale w stopniu, który nie wywoła wzrostu napięć.
Gra Rosji i Chin w powietrzu
Gra, w którą grają zarówno Rosja, jak i Chiny, jeśli chodzi o te działania w powietrzu, polega na takim nękaniu, które jednak przypada poniżej progu wymagającego odpowiedzi USA. Oni próbują przesuwać granice tego, co jest akceptowalne, więc wtorkowy incydent był tego naturalnym następstwem. Choć ostatecznie był to wypadek - wyjaśniła. Dodała przy tym, że eskalacja nie leży w interesie żadnego z krajów.
Lee przewiduje, że spięcie - zgodnie z zapowiedziami szefa Pentagonu Lloyda Austina - nie odstraszy USA od wykonywania lotów zwiadowczych nad Morzem Czarnym, które są dla Ameryki użyteczne z dwóch powodów.
Jeden - to dostarczanie lepszej jakości obrazów, w tym w podczerwieni, oraz rozpoznania elektromagnetycznego, które uzupełniają te pozyskiwane przez satelitów. Drugi to wysyłanie sygnału, że USA mają prawo prowadzić operacje w przestrzeni międzynarodowej. I spodziewam się, że będą nadal to robić - powiedziała ekspertka.
Wartość wraku drona
Jak mówi Lee, zgodnym zdaniem ekspertów jej ośrodka, skupionego na badaniach sił powietrznych, strącony Reaper nie posiadał szczególnie wrażliwej technologii, wobec czego szczątki drona nie będą miały dla Rosji zbyt dużej wartości.
Zaznaczyła przy tym, że gdyby Rosjanom udało się odzyskać szczątki, paradoksalnie mogłoby to ułatwić wysłanie amerykańskich dronów - takich jak Reaper czy MQ-1C Grey Eagle - Ukrainie.
Szczerze mówiąc, to usunie tę wymówkę, która dotychczas blokowała decyzję o wysłaniu tych bezzałogowców Ukrainie. Bo jeśli Rosja będzie już miała dostęp do tej technologii, to dlaczego nie dać jej Ukrainie?- ocenia Lee. Orzekła przy tym, że drony dalekiego zasięgu - takie jak Reaper - mocno zwiększyłyby zdolności ukraińskich sił w tym zakresie, zaś prace Ukraińców nad własnymi systemami tego typu pokazują, że widzą w tym dużą wartość.
Z Waszyngtonu Oskar Górzyński