Niżej położone dzielnice Chersonia – jak Korabelny – są jeszcze zalane albo mają na sobie tylko cuchnący muł. Po ukraińskiej stronie miasta wody jest coraz mniej. Przy ulicy Wasyla Stusa, która dochodzi do odnogi Dniepru – Koszewy, ludzie sprawdzają, czy coś da się uratować z dobytku. Dylematu nie mają jedynie ci, których domy – po wysadzeniu tamy w Nowej Kachowce – spłynęły do morza. Gdy zapytać miejscowych o powódź, wielu jest zaskoczonych tempem, w jakim woda zaczęła ustępować. W niektórych miejscach pozostały po niej tylko kałuże. Centralne dzielnice funkcjonują jak dawniej. Przy Uszakowa zamożniejsi korzystają z nielicznych restauracji. Alarmy przeciwlotnicze nie zniechęcają ich. Tak, jakby uznali je za część rzeczywistości.

Reklama

Gorzej jest poza miastem. We wtorek z 20 wiosek pozostających pod wodą tylko trzy były po stronie ukraińskiej. Trwa w nich usuwanie skutków tego, co miejscowi nazywają potopem. Od wysadzenia tamy Ukraińcy oczyścili ponad 795 domostw. Po stronie ukraińskiej zginęło 21 osób, z czego aż jedna czwarta to ofiary rosyjskich ostrzałów prowadzonych w czasie akcji ratunkowej.

CZYTAJ WIĘCEJ W E-DGP>>>