Nazywamy ten rejon Dzikim Zachodem. Ten scenariusz powtarza się tam od jakiegoś czasu, jesteśmy bezsilni. W takich sytuacjach musimy ściągać do pomocy wszystkie okoliczne radiowozy, co osłabia ochronę innych miejsc- powiedział w niedzielnej "La Stampa" Pietro Di Lorenzo, sekretarz generalny turyńskiego oddziału Siap, włoskiego związku zawodowego policji.
Rozwiązaniem byłoby, zdaniem Di Lorenzo, wyposażenie w paralizatory wszystkich załóg radiowozów policyjnych.
Wojsko wyjdzie na drogi?
Zdarzenie spowodowało powrót do debaty na temat bezpieczeństwa w mieście. Zdaniem Di Lorenzo „obrazuje sytuację, która wymknęła się spod kontroli i której z pewnością nie da się zażegnać działaniami sił porządkowych poprzez patrole lub epizodyczne operacje o dużym zasięgu”.
Przewodniczący szóstej dzielnicy Turynu Valerio Lomanto, ocenił, że „drogi muszą być kontrolowane przez wojsko, tak jak miało to miejsce kiedyś i jak to się dzieje obecnie w innych włoskich miastach. Powtarzam to od półtora roku: rejon +Clessidra+ przy Corso Giulio Cesare, aż do Piazza Foroni, jest kontrolowany przez nigeryjską mafię".
Zdaniem Lomanto konieczna jest też kontrola budynków, które stały się siedzibą handlarzy narkotyków, jak i proceder podnajmu mieszkań, w których "w dwóch pokojach śpi 14 osób".
Turyn nie może być miejscem podboju dla przestępców, musimy pokazać tym osobom, że nie pozostaną bezkarne – ocenił regionalny asesor ds. bezpieczeństwa Fabrizio Ricca.
Deputowana rządzącej Włochami partii Bracia Włosi Augusta Montaruli obiecuje, że będzie rzecznikiem żądań Siapa i zwróci się z ich postulatami prosto do rządu. Potrzeba więcej sprzętu dla policji, aby powstrzymać to, co dzieje się w okolicach, w których na przestrzeni lat rozluźniano kontrolę policyjną i które doświadczyły negatywnej transformacji - powiedziała.
Z Pescary Miłosz Marczuk