Karolina Wójcicka: Od wybuchu wojny w Strefie Gazy próbuje pan wydostać z niej swoich bliskich.

Ahmed Elsaftawy: Tak. W Strefie są mój ojciec z macochą, a także – z własnymi rodzinami – dwóch braci i dwie siostry. W ubiegłym tygodniu dowiedziałem się, że najstarsza siostra mieszka w namiocie na plaży. Najpierw musiała się wyprowadzić do domu jednej z córek. Potem konieczna była ucieczka do mieszkania kolejnej córki. Walki toczyły się jednak za blisko, a one nie miały już gdzie się schronić. Zamieszkały więc na plaży. Sytuacja z dnia na dzień się pogarsza. Przed inwazją większość mojej rodziny mieszkała na północy. Wszyscy szybko stracili domy. Kontakt z nimi jest obecnie mocno ograniczony. Mój starszy brat wysyła co pięć, sześć dni SMS, że żyje. Czasami pisze, że udało mu się zjeść ciecierzycę. To są informacje, które bolą i ściskają za serce. Ze starszą siostrą kontakt straciłem. Pisałem ostatnio do jej córki. Do tej pory nie odebrała mojej wiadomości.

Reklama