Ten budynek ma stromy dach. I wiecie, jest tzw. czynnik bezpieczeństwa, który powinien być rozważony, bo nie chcieliśmy kogoś postawić na pochyłym dachu i zapadła decyzja, by to miejsce zabezpieczyć od środka - tak, według "Daily Telegraph", tłumaczy się szefowa Secret Service, Kimberly Cheatle z oskarżeń o błędy przy zabezpieczeniu wystąpienia Donalda Trumpa.
Jak dodaje, w środku budynku, z którego dachu zamachowiec strzelał do Trumpa była lokalna policja, która poinformowała agentów Secret Service o strzelcu i udało się go szybko "zneutralizować".
Raporty wskazują na bałagan
Okazuje się jednak, jak dodaje brytyjska gazeta, że raporty z działań służb mówią coś innego i wskazują na zamieszanie w kontaktach między policją a Secret Service. M.in. okazuje się, że lokalna policja zaobserwowała podejrzanego mężczyznę z dalmierzem w ręku. Gdy jednak funkcjonariusze to zgłosili, to rozpoczęła się debata przez radio, czy to faktycznie snajper z dalmierzem czy zwykły widz z lornetką. Zanim podjęto decyzję padły pierwsze strzały.
Nic więc dziwnego, że pojawia się coraz więcej wezwań do dymisji Cheatle, by odpowiedziała za wszystkie błędy, popełnione podczas wiecu Trumpa, które doprowadziły do postrzelenia byłego prezydenta