PiS zamierza oddelegować do obwodowych komisji wyborczych nawet 25 tys. osób, które będą kontrolować sposób głosowania oraz liczenia głosów. PiS dla koordynacji procesu kontroli głosowania powołało Biuro Ochrony Wyborów.
Porozumienie, poza prezesem PiS, podpisali: Ewa Stankiewicz ze stowarzyszenia "Solidarni 2010", Maciej Łopiński z Ruchu Społecznego im. Lecha Kaczyńskiego i Ryszard Kapuściński z Klubu "Gazety Polskiej". "Uczciwe państwo to kwestia uczciwie przeprowadzonych wyborów" - mówił Kaczyński na konferencji prasowej.
Jak wyjaśnił, "nie chodzi o żadne podejrzenia", ale o to, że "od chwili, od kiedy powstała nowoczesna demokracja, wybory są przeprowadzane na zasadzie ograniczonego zaufania". "Są kontrolowane przez opozycję i przez różne siły społeczne" - zaznaczył Kaczyński. Jak ocenił, "to jest norma demokratyczna".
"Bez tego o demokratycznych wyborach po prostu nie można mówić i wobec tego nie można mówić także o uczciwym państwie, bo uczciwe wybory są fundamentem uczciwego państwa" - podkreślił prezes PiS. Jak stwierdził, to nie jest przedsięwzięcie partyjne, "ekstraordynaryjne", ale "szerokie przedsięwzięcie społeczne". "To jest element społecznego ruchu, który pojawił się w Polsce w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy" - dodał.
"Chodzi o wybory uczciwe, bez jakichś gierek, z dopuszczeniem wszystkich (...), bez używania sztuczek socjotechnicznych, bo to wszystko nie ma nic wspólnego z demokracją" - mówił Kaczyński. "Wszędzie możemy mieć mężów zaufania, możemy mieć 25 tysięcy osób, które będą w komisjach obwodowych do samego końca, będą kontrolowali sposób liczenia głosów, a przedtem prowadzenia głosowania" - dodał.
Każdy z członków komisji wyborczych i mężów zaufania z ramienia PiS otrzymał 10- stronicową instrukcję. Dotarła do niej PAP. Zawiera ona m.in. schemat organizacji Biura Ochrony Wyborów. Na jego czele stoi pełnomocnik wyborczy. W skład wchodzi pięciu koordynatorów okręgowych, okręgowe biura, oraz koordynatorzy powiatowi i gminni.
W instrukcji są opisane m.in. zasady głosowania w obwodowych komisjach wyborczych, warunki ważności głosu, zasady wydawania kart. Według instrukcji każdy członek komisji i mąż zaufania przez cały czas wyborów powinien mieć ze sobą telefon komórkowy z aparatem fotograficznym. Mają ponadto oni być w stałym kontakcie z koordynatorami gminnymi i powiatowymi. Jak podkreślono w broszurze "powinni cechować się ograniczonym zaufaniem w stosunku do pozostałych osób przebywających w lokalu wyborczym".
Instrukcja zwiera pouczenie, że mężowie zaufania mogą fotografować oraz filmować protokoły głosowania podane do wiadomości publicznej przez obwodową komisję wyborczą; mają prawo być obecni przy transmisji danych z protokołów do Okręgowej Komisji Wyborczej; mogą zgłaszać przewodniczącemu komisji uwagi i zastrzeżenia, wpisywane do protokołu.
Wśród uwag znajdujących się w instrukcji jest m.in. zastrzeżenie, że w liczeniu głosów powinni brać udział wszyscy członkowie komisji oraz, że należy zwracać uwagę, aby nie "poprawiano" głosów przez dopisywanie znaków.
"Po zakończeniu liczenia głosów, podpisaniu protokołu i udaniu się przewodniczącego komisji z wynikami i kartami głosowania do Okręgowej Komisji Wyborczej wszyscy członkowie pozostają w lokalu do czasu jego powrotu", "Liczba ważnych kart do głosowania wyjętych z urny musi się zgadzać z liczbą kart wydanych", "Należy aktywnie uczestniczyć w ustaleniu liczby niewykorzystanych kart do głosowania" - to niektóre z zaleceń dla kontrolujących przebieg wyborów.
Członkowie komisji i mężowie zaufania są również instruowani, że po zakończeniu głosowania obwodowa komisja ustala liczbę osób uprawnionych do głosowania, liczbę wyborców, którym wydano karty, liczbę niewykorzystanych kart. Dopiero później przewodniczący komisji otwiera urnę, po czym komisja ustala liczbę kart ważnych i nieważnych.
Kaczyński powiedział w poniedziałek dziennikarzom, że podczas wcześniejszych wyborów w wielu komisjach "w praktyce nie było kontroli". "Wszyscy, którzy tam pracowali świetnie się znali, niekiedy wręcz od młodości albo od dzieciństwa. To nie jest sytuacja, która powinna mieć miejsce" - uznał. Szef PiS podkreślił, że zawsze trzeba analizować każde wybory i kiedyś, gdy historycy przeanalizują wybory od 1991 roku, "pewnie znajdą anomalie, które można na różne sposoby tłumaczyć".
Inicjatywę PiS krytykuje PO. "To jest kolejny przykład braku zaufania do ludzi, do instytucji działających w naszym kraju. Przecież w każdej komisji wyborczej są przedstawiciele poszczególnych partii, każda partia może delegować swoich mężów zaufania, to wszystko funkcjonuje. To jest taka próba podważania wiarygodności wszystkich instytucji w naszym państwie. My mamy zaufanie do Polaków, mamy zaufanie do instytucji, opozycja - nie" - powiedziała rzeczniczka sztabu PO Małgorzata Kidawa-Błońska.
Ryszard Kalisz (SLD) zauważył z kolei w rozmowie z dziennikarzami, że już 21 lat funkcjonuje w Polsce system przeprowadzania wyborów. "Nikt nigdy nie kwestionował systemu przeprowadzania wyborów" - podkreślił poseł Sojuszu. Jak zauważył, "każdy kto jest niezadowolony, może złożyć sprzeciw do Sądu Najwyższego" i to SN stwierdza ważność wyborów. "To jest system, który gwarantuje prawidłowość wyborów" - ocenił.
"Powoływanie +korpusu ochrony wyborów+ jest świadectwem na antysystemowość i myślenie antysystemowe PiS" - uważa Kalisz. W jego opinii, PiS "za wszelką cenę chce utrwalić w świadomości społecznej wrażenie, że jako jedyny dba o to, by w Polsce wszystko było prawidłowo". "Niech PiS wykorzystuje instytucje i środki prawne, które ma do dyspozycji" - dodał.
Kaczyński komentował też hasło wyborcze PO "Zrobimy więcej". "Jeżeli chodzi o wybory to zwykle jest tak, że zwykle rozlicza się to, co się zrobiło, jeśli ktoś był cztery lata przy władzy. Można powiedzieć, że robiono mniej" - powiedział.