PJN zorganizował konferencję prasową w warszawskim Wilanowie przy rowie melioracyjnym. "Jesteśmy w miejscu, jakich jest w Polsce bardzo dużo i które, szczególnie tego lata, są bardzo groźne dla wielu mieszkańców.(...) Dziś akurat ten rów nie wylał, ale kilka dni temu sąsiednie wylały" - mówił prezes partii Paweł Kowal.

Reklama

Politycy PJN tłumaczyli, że problemem w Polsce jest brak kompleksowego systemu ochrony przeciwpowodziowej oraz to, że nie wiadomo, kto odpowiada za wały przeciwpowodziowe. Współpracujący z PJN były poseł Krzysztof Oksiuta ocenił, że "po ostatnich podtopieniach widać, że w Polsce nikt nie panuje nad odwadnianiem zarówno małych gmin, jak i dużych miast".

Rzecznik klubu PJN Jacek Pilch - poseł z Małopolski - mówił, że jego region jest dotykany podtopieniami i powodziami "w zasadzie każdego roku od wielu lat". "Minister Jerzy Miller kilkanaście dni temu stwierdził, że podtopienia są w naszym kraju w naszej strefie klimatycznej sprawą naturalną. Zapraszam ministra, może tym razem nie limuzyną pływającą na amfibii, ale żeby zobaczył, jak wyglądają piwnice ludzi, którzy co roku, co dwa, trzy lata są zalewani przez te właśnie podtopienia" - mówił.

Według Pilcha, w Polsce mamy do czynienia z "problemem systemowym, istniejącym od wielu lat", bo polskie samorządy stać jedynie na "łatanie wałów". Dlatego - jak mówił - PJN proponuje "rozwiązanie systemowe, które zastosowano w innych krajach Europy".

Ugrupowanie chce, by "na kilka, być może kilkanaście lat" przenieść odpowiedzialność za zabezpieczenie przeciwpowodziowe kraju ze szczebla samorządowego na centralny - administrację rządową. Według rzecznika klubu PJN, umożliwiłoby to "kompleksowe" zabezpieczenie kraju przed powodziami, a z budżetu zniknęłaby pozycja: likwidacja szkód popowodziowych.

"Trzeba wybudować wały, zbiorniki retencyjne, być może trzeba przesiedlić ludzi z terenów zalewowych i wybudować im domy tam, gdzie nie będzie ich zalewało. Bo jaki jest sens co roku wypłacać odszkodowania tym samym osobom, skoro one nie zdążą jeszcze dobrze osuszyć domu, a już są zalane po raz kolejny"" - pytał poseł PJN.

Ponadto - zaznaczył - jego ugrupowanie proponuje powołanie funduszu katastrof i klęsk żywiołowych działającego w sposób ciągły, który nie byłby związany z rokiem budżetowym i mógłby inwestować gromadzone środki. "W tej chwili, jeśli ktoś dostaje odszkodowanie, są to środki budżetowe nieprzechodzące. Czyli, jeśli np. pozwolenie na rozbiórkę domu zalanego ktoś dostanie w listopadzie, to do grudnia nie zdąży wydać środków na odbudowę domu" - tłumaczył.

Reklama

Funduszem - według Pilcha - miałaby zarządzać osoba o nienagnanej opinii i wysokich kompetencjach, np. były premier lub prezydent.

Prezes PJN Paweł Kowal, ze szpadlem w ręku, oświadczył pod koniec konferencji: "Teraz idziemy kopać rowy melioracyjne. Wzywamy do tego premiera". W ocenie Kowala, szpadel jest już "symbolem kampanii, bo Platforma mówiła, że będzie budowała". "Przyda się także ministrowi spraw wewnętrznych i innym, budujcie panowie, tak żeście powiedzieli, ale zacznijcie już dziś machać szpadlem, bo będzie kiepsko" - powiedział.