"Czasami największej świetność Polski były czasy, kiedy na Wawelu panowała królowa Bona, z domu Sforza, która w swoim herbie miała smoka. Dzisiaj SLD także sprowadza do Krakowa czerwonego smoka, który będzie dobrym parlamentarzystą" - mówił szef krakowskiego SLD Grzegorz Gondek.

Reklama

Wicemarszałek Sejmu Jerzy Wenderlich dodał, że ze smokiem zawsze walczono, a Sojusz "znalazł osobę, która nie chce walczyć ze smokiem, tylko potrafi ponad podziałami, konfliktami historycznymi wciągnąć smoka do współpracy". "Tomasz Kalita z każdym, kto dobrze życzy Krakowowi potrafi zrobić dla tego miasta dużo" - przekonywał Wenderlich, wymieniając wśród zalet Kality m.in. otwartość, młodość i ofensywność.

"Polska polityka potrzebuje zmiany pokoleniowej. Trzeba by coraz więcej młodych osób wchodziło do parlamentu" - mówił Kalita. Kandydat SLD zaapelował do młodzieżówek konkurencyjnych partii, by dokonały "pozytywnej rewolucji".

"Żeby w końcu odsunęli od władzy w swoich ugrupowaniach i PiS, i PO takie dinozaury jak Jarosław Kaczyński i Donald Tusk. Czas, żeby nowe, młode osoby zajmowały poważne stanowiska w państwie" - powiedział Kalita. Dodał, że na listach wyborczych SLD na pierwszych miejscach 30 proc. kandydatów to młodzi ludzie.

Kalita podkreślał, że chciałby doprowadzić do refundacji z budżetu państwa kosztów zapłodnienia in vitro dla par, które zmagają się z bezpłodnością i w tej sprawie jest gotów dyskutować z kandydatem PO posłem Jarosławem Gowinem.

Lider krakowskiej listy SLD uważa też, że w nowym parlamencie konieczny jest pakt posłów z Małopolski dla budowy wschodniej obwodnicy Krakowa.

Kalita pochodzi z Bielska-Białej. Został liderem listy SLD w okręgu krakowskim po tym, jak szef krakowskich struktur Grzegorz Gondek został oskarżony przez dwóch lokalnych działaczy Sojuszu o wyprowadzenie partyjnych pieniędzy. Według nich Gondek miał środkami z centrali SLD m.in. spłacić dług za zakupiony kolczyk z brylantem, a także nielegalnie zarabiać na remoncie siedziby SLD. Gondek złożył pozew cywilny przeciwko oskarżającym go działaczom, ale po "aferze kolczykowej", jak nazwały ją media, zrezygnował z obecności na liście wyborczej, którą miał otwierać.

Reklama



"Pochodzę ze Śląska, z tej części, która kiedyś należała do Małopolski. Kraków jest metropolią, jest kosmopolityczny. Często tu bywałem, część rodziny mojego ojca stąd pochodzi. Chce zawrzeć swoisty kontrakt z wyborcami z Krakowa. Chcę zaoferować moją aktywność i ciężką pracę jako parlamentarzysta na rzecz załatwienia kilku spraw. Mam nadzieję, że to się spodoba" - powiedział Kalita.

Zdaniem Wenderlicha pojedynek wyborczy w Krakowie stoczy się między tymi, którzy niosą "konserwatyzm i nietolerancję", a tymi, którzy niosą "tolerancję i otwartość światopoglądową".

"Wiele razy mówimy o konieczności rozdziału Kościoła od państwa. Miejsce sacrum, tam gdzie sacrum, a kiedy symbole religijne wykorzystuje się w przestrzeni publicznej, dochodzi do profanum. Dostaliśmy już dziś wiele maili i sms-ów, że gdy trwoga to do Boga. Dziś wielu polityków PSL, PO i PiS pojawia się w różnych uroczystościach kościelnych, pielgrzymkowych, wykorzystując to do celów wyborczych" - mówił Wenderlich.

"Kiedy się spojrzy jeszcze na listy jednej partii, która uważa, że tak znacząco różni się od PiS, a nie różni się, i na tych listach jest dużo przedstawicieli rodzin biskupów i hierarchów kościelnych, to można powiedzieć, że te listy są budowane w sposób dziwny" - uważa Wenderlich.

Obecny na konferencji prof. Jan Hartman, filozof, bioetyk i publicysta mówił, że startuje do Sejmu z SLD, bo "SLD chce mieć osobę o liberalnych poglądach, która opowiada się za państwem świeckim na swojej liście". "Co jest dowodem na to, że jest to mimo różnych deklaracji najbardziej liberalna partia w Polsce, nie PO, lecz SLD" - powiedział Hartman.