"Po południu zarejestrowaliśmy to pismo. Prześlemy wniosek do Prokuratora Generalnego, który rozpoczyna procedurę ułaskawieniową" - powiedział nam Tomasz Brzeziński, wicedyrektor biura prasowego Kancelarii Prezydenta. We wniosku prawnicy rodziny Tomczaka wyliczyli nieprawidłowości, jakich - ich zdaniem - dopuściła się brytyjska policja i prokuratura w tej sprawie. "Przede wszystkim pokrzywdzona pracowała na miejscowym komisariacie, a jej mąż jest policjantem, co musiało wpłynąć na nastawienie sądu i opinii publicznej. Poza tym angielska prokuratura i sąd pracowały niechlujnie, a z dowodów wykluczono pierwsze, korzystne dla Tomczaka badania DNA" - wylicza mecenas Krzysztof Czeszejko-Sochacki.

Reklama

Czy prezydent ułaskawi Tomczaka? Rodzina twierdzi, że tak, bo każdego dnia przybywa podpisów z poparciem dla Jakuba. Mają ich już 6,5 tysiąca. W dodatku sprawa ta budzi silne emocje wśród tamtejszej Polonii. "Za wcześnie na deklaracje. Tak jak każdą sprawę o ułaskawienie, i tę trzeba wnikliwie zbadać" - tonuje Tomasz Brzeziński z Kancalarii Prezydenta.

Historia, którą przez wiele tygodni żyły media w Polsce i brytyjskim Exeter, zaczęła się 22 lipca 2006 roku. 24-letni Jakub Tomczak wyszedł na imprezę z siostrą Olą i znajomymi z Polski. W nocy kamery miejskiego monitoringu zarejestrowały go wracającego z siostrą i trzema koleżankami. W pewnym momencie chłopak odłączył się od nich.

Mniej więcej o tej samej porze 48-letnia Jane H., pracownica policji z Exeter wracała z innej zabawy w klubie Rococco. Następnego dnia przypadkowi przechodnie odnaleźli ją nagą i nieprzytomną pod zaparkowanym vanem na jednej z ulic. W szpitalu okazało się, że ma pękniętą czaszkę, została dotkliwie pobita i zgwałcona. Obrażenia spowodowały trwałe zmiany w jej mózgu.

Reklama

czytaj dalej



Po zbadaniu filmów z monitoringu policja i prokuratura orzekły, że sprawcą jest Tomczak. Polak tłumaczył, że poszedł do hotelu Thistle, w którym pracował, kupił tam papierosy w automacie, porozmawiał z kolegą i wrócił do domu.

Reklama

Nie przekonał śledczych, którzy posiłkowali się nagraniami z miejskich kamer. Widać było na nich idącego za ofiarą mężczyznę. Autorzy wniosku o ułaskawienie twierdzą jednak, że policja nie sprawdziła, co tak naprawdę robiła Jane H. Ona sama nie pamiętała, co się z nią stało. "Jej ubrania były rozrzucone wokół niej na odległość kilkudziesięciu metrów. Nie sprawdzono, kto tych ubrań dotykał. Tak samo jak nie zbadano, czy to Tomczak rzeczywiście ją śledził. Wystarczyło zbadać, w jakich BTS-ach logowała się jego komórka. Nie zrobiono tego" - mówi mec. Czeszejko-Sochacki.

Miesiąc później Tomczak wrócił do Polski. W lutym 2007 roku brytyjski sąd wydał Europejski Nakaz Aresztowania Polaka. Ława przysięgłych uznała go za winnego. Przesądzające było badanie DNA - zdaniem ekspertów, było zgodne z genotypem oskarżonego. "Od dwóch lat walczymy o dopuszczenie do dokumentacji badania DNA. Na procesie stwierdzono, że wynik pierwszego, korzystnego dla Jakuba badania to błąd komputera. Ale sąd tego nie zweryfikował! Gdy udało nam się uzyskać zgodę brytyjskiego sądu na dopuszczenie tego dowodu, sprawę blokuje miejscowa prokuratura" - mówi nam Janusz Kalida, stryj Jakuba.

Niedawno Tomczak ożenił się w więzieniu. Tak jak od początku procesu, o jego niewinności przekonani są jego znajomi, którzy przez cały czas trwania procesu protestowali przed angielskim sądem. Teraz chcą wywrzeć wpływ na prezydenta. Jego decyzja o ułaskawieniu sprawiłaby, że Tomczak byłby wolny.

czytaj dalej



Prezydent nie musi tłumaczyć się dlaczego kogoś ułaskawia. Procedura jest taka, że wniosek kieruje do niego Prokurator Generalny. Wcześniej śledczy z Prokuratury Krajowej badają sprawę, zasięgają opinii sądu, który skazał przestępcę.

Aleksander Kwaśniewski w 2000 roku ułaskawił słynnego "bankiera lewicy" Petera Vogla, a właściwie Piotra Filipczyńskiego, który w 1972 roku został skazany na 25 lat więzienia za morderstwo staruszki. Vogel przed decyzją Kwaśniewskiego gościł w jego kancelarii, u szefa prezydenckiego gabinetu Marka Ungiera. Cztery miesiące później wniosek został podpisany.

W jeszcze bardziej kontrowersyjnych okolicznościach, tuż przed końcem drugiej kadencji w grudniu 2005 roku, Aleksander Kwaśniewski ułaskawił Zbigniewa Sobotkę, byłego wiceministra spraw wewnętrznych. Był on skazany na 3,5 roku więzienia za udział w aferze starachowickiej. Ale na liście ułaskawionych są też nazwiska skazanych, o łaskę dla których zabiegało wiele osób, otwarcie i jawnie. Prezydent Kwaśniewski ułaskawił np. Sławomira Sikorę. To pierwowzór jednego z bohaterów filmu "Dług" Krzysztofa Krauzego. Niedanwo prezydent Lech Kaczyński podpisał z kolei akt ułaskawienia braci skazanych za słynny lincz we Włodowie.