Roman Kieroński znał Agatę od najmłodszych lat. I przez tak długi czas nie widział nigdy jej smutnej. To nieprawdopodobne, ale ona miała zawsze uśmiech na twarzy. Była pełna radości i życzliwości do innych ludzi - pisze "Fakt".
"Pamiętam, jak dostałem zaproszenie na jej ślub. Napisała, aby nie przynosić kwiatów, a zamiast tego przybyć z pluszakami. Po weselu razem pojechaliśmy do ośrodka dla niepełnosprawnych dzieci. To właśnie dla nich przeznaczone były zabawki. Te maluchy miały łzy w oczach" - opowiada "Faktowi" Kieroński.
Niewiele osób wie, że razem ze swoim mężem Jackiem Olszewskim miała wielkie marzenie. "Dziewiątego czerwca wypadałaby pierwsza rocznica ślubu. Zorganizowałem im wtedy kawalkadę zabytkowych samochodów na czele z wozem strażackim. Podjechali na syrenie pod jej dom. Była bardzo szczęśliwa. Powiedziała mi wtedy, że planują z Jackiem kupić ziemię w Zawadzie obok Tarnowa i postawić dom. Po podwórku miała biegać mała pociecha" - mówi Kieroński.
Agata była oczkiem w głowie taty, który wszędzie jeździł na jej mecze. Gdy stan jej zdrowia poprawiał się, ojciec Ryszard wspierał córkę, aby znów zaczęła grać. Ona zresztą nie mogła się obejść bez siatkówki. Przyjeżdżała na wiejskie boiska pod Tarnów i grała z tamtejszymi dziewczynami, choć lekarze zabraniali. Agata kochała grać.
"Pamiętam, gdy przyszła do mnie pierwszy raz. Chudziutka taka. Potem zobaczyłam, że jest na treningu piłki ręcznej. Od razu jej powiedziałam: dziewczyno, przecież oni cię tutaj stratują!" - opowiada Alfreda Bujoczek, która trenowała nie tylko Agatę, ale również jej mamę.
"Lucyna to była dziewczyna ze wsi, która potrafiła ostro huknąć. Natomiast jej córka była niesamowita w bloku. Po prostu wiedziała, gdzie się ustawiać, miała wspaniała wyczucie" - opowiada nauczycielka liceum im. Krzysztofa Brodzińskiego. To tutaj złożyła podanie Agata, ale wyjechała do Szkoły Mistrzostwa Sportowego do Sosnowca.
Urszula Noszczyńska była wychowawczynią Agaty przez cztery lata. Do dzisiaj zachowała jej zdjęcia, a nawet wyniki osiągnięć sportowych sprzed kilkunastu lat - pisze "Fakt".
"Przejęłam klasę Agaty, gdy ona miała 13 lat. Uczyła się bardzo dobrze, miała świadectwa z paskiem. Z powodu treningów nie miała zbyt wiele czasu na siedzenie przy książkach, ale mimo wszystko średnia, którą uzyskiwała, była bardzo wysoka. Agata była inteligentna i błyskotliwa. W klasie każdy ją lubił, miała naprawdę wiele koleżanek. Kiedyś poprosiła mnie, bym zwrócił uwagę reszcie klasy. Zapytałam, co się stało, a ona z uśmiechem na twarzy odpowiedziała, że na lekcji biologii podczas omawiania budowy żyrafy wszyscy na nią patrzyli" - opowiada Noszczyńska. "Agata uwielbiała nasze klasowe wycieczki. Pamiętam wyjazd do Oświęcimia. Gdy zwiedzaliśmy muzeum Auschwitz-Birkenau, na jej twarzy zobaczyłam wzruszenie i przejęcie tragicznym ludzkim losem. Agatka była bardzo wrażliwa. Już jej nie zobaczę" - dodaje ze łzami.
Swoją uczennicę pożegna w poniedziałek, razem z setkami przyjaciół i znajomych i fanów. Razem ze wszystkimi, którzy ją kochali.