Klocek, który za pośrednictwem prawników zgodził się na ujawnienie nazwiska, dziś ma być przesłuchiwany przez śledczych. Jest trzecim zatrzymanym członkiem Zarządu PZPN i pierwszym z nowego kierownictwa związku, który miał uczestniczyć w handlu meczami. Prokuratura nie chce na razie ujawnić, jakie usłyszy zarzuty. "Niech najpierw sam się o nich dowie" - mówi prokurator Edward Zalewski z wydziału zamiejscowego Prokuratury Krajowej we Wrocławiu, która zajmuje się sprawą korupcji w polskim futbolu. Na razie pewne jest tylko tyle, że poniesie konsekwencje dyscyplinarne. "Na najbliższym, styczniowym zjeździe związku zostanie zawieszony w prawach członka PZPN" - mówi rzecznik PZPN Andrzej Strejlau.

Reklama

Klocek, który w Polskim Związku Piłki Nożnej łączy trzy funkcje - członka zarządu, obserwatora sędziowskiego i szefa jego pomorskich struktur - jest zamieszany w ustawianie meczów na korzyść gdyńskiej Arki w sezonie 2004/2005. Działacz miał być "pełnomocnikiem" klubu dbającym o to, aby odpowiedni sędziowie i obserwatorzy byli obecni na meczach tej drużyny. Prawdopodobnie pośredniczył też we wręczaniu im łapówek. "Mam swoich obserwatorów. Jak pan pomoże Arce, to ja pomogę panu" - tak Klocek miał kusić arbitrów.

Pętla na jego szyi zaciskała się od dawna. "Klocek mówił mi, że dobrze robię, pomagając gdynianom, ale też, że sam się z tego w pewnym momencie wycofał, bo policja za bardzo się Arką interesuje" - zeznawał we wrocławskiej prokuraturze zatrzymany trzy lata temu były sędzia Marian D. Szefa pomorskiego związku o handel meczami w innym procesie obciążał też Robert S. - jeden z sędziów oskarżonych o ustawianie spotkań ligowych. S. zeznał, że kopertę z 20 tys. zł od przedstawicieli Arki miał przekazać Klockowi "Fryzjer", czyli uważany za szefa piłkarskiej mafii Ryszard F. W zamian Klocek miał załatwić gdyńskiemu klubowi przychylność sędziów. Wrocławskiej prokuraturze udało się ustalić, że w czasie gdy Arka kupowała mecze, kontaktował się on telefonicznie z "Fryzjerem" aż 296 razy.

Według niektórych przedstawicieli środowiska piłkarskiego ostateczny cios zadał Henrykowi Klockowi były prezes PZPN Michał Listkiewicz, który w ostatnią środę przez kilka godzin składał wyjaśnienia we wrocławskiej prokuraturze. Swoje zrobiły też zeznania działaczy i sędziów oskarżonych w zakończonym niedawno procesie o handel spotkaniami Arki.

Reklama

Nikt nie ma też wątpliwości, że zatrzymania w piłkarskiej aferze korupcyjnej nie skończą się na Henryku Klocku. "Też bym się nie zdziwił, gdyby prokuratura sięgnęła po kolejne osoby" - mówi były szef Wydziału Dyscypliny PZPN Michał Tomczak, który rok temu skutecznie domagał się degradacji klubu z Gdyni do II ligi. "Wszystko teraz w rękach śledczych. W związku, nawet pod nowym kierownictwem prezesa Laty, zwyczajnie nie ma woli, żeby raz na zawsze rozprawić się z korupcją. Ci panowie uważają, że lepiej problem zamieść pod dywan" - dodaje Tomczak.