"Komendant nakazał sprawdzenie działań komend powiatowych policji po wysłuchaniu uwag byłej żony Jana Sz. Z przekazanych przez kobietę informacji wynika, że policjanci mogli niedopełnić obowiązków" - powiedział DZIENNIKOWI Andrzej Borowiak, rzecznik wielkopolskiej policji.
Jan Sz. ukrywał się przed policjantami przez ponad miesiąc. W tym czasie zabił. Po odnalezieniu zwłok 28-letniej szwagierki mordercy i jej 31-letniego konkubenta, których Sz. zamordował z zemsty, funkcjonariusze organizowali obławy, jednak Jan Sz. był nieuchwytny. Gdy w końcu policji udało się go osaczyć w domu brata, u którego się skrył, mężczyzna strzelił sobie w głowę. Został przewieziony do szpitala, gdzie po kilku dniach zmarł.
Sąd w Poznaniu również sprawdzał, czy działania sądu przebiegały prawidłowo. Spore zastrzeżenia budzi decyzja sądu o zwolnieniu Sz. z aresztu. Gdyby mężczyzna przebywał w więzieniu do momentu uprawomocnienia się wyroku, do tragedii nigdy by nie doszło. Sąd uznał, że wypuszczenie Sz. to błąd, jednak nie ukarał dyscyplinarnie odpowiedzialnej za to sędzi.