Klara Klinger: Z pana najnowszej Diagnozy Szkolnej wynika, że dzieci coraz częściej wychowują się bez ojców?
Janusz Czapiński*: To prawda, w wielu rodzinach mężczyźni wyjechali za granicę za pracą. Badania pokazują też, że w trudnych sytuacjach dzieci szukają zdecydowanie częściej wsparcia u matek, a nie u ojców, jeżeli oni nawet są w rodzinie.

Reklama

Jakie ma konsekwencje wychowanie dziecka bez ojca, w sfeminizowanym świecie?
W domu potrzebne są oba wzorce - kobiety i mężczyzny. Jeżeli jednak któregoś brakuje, nie musi to być żadną tragedią. W Polsce w rodzinach ojcowie często mają rys autorytarny, wymagający i wymuszający bezdyskusyjne posłuszeństwo. Zarażają taką hierarchiczną postawą dzieci. Przekazują wzorce dziobania i walki o przywództwo. Może dobrze, że nie wszystkie dzieci się tego uczą? Jeżeli zaś ojciec jest patologiczny, to dzieci, a szczególnie chłopcy, taki model powtarzają. Poza tym ojciec nie jest jedynym źródłem wzorcotwórczym, jeżeli chodzi o męską rolę. Istnieją media, dzieci podpatrują zachowanie swoich starszych kolegów, którzy często są dużym autorytetem.

Dzieci nie cierpią z tego powodu, że brak im mężczyzn w domu?
Ja sam byłem wychowywany tylko przez kobiety. Ojca może widziałem dwa razy w życiu. I wcale tego nie żałuję. Być może to, że jestem osobą tolerancyjną, jest efektem tego kobiecego wychowania? Często nawet, gdy widziałem ojców kolegów, cieszyłem się, że nikt na mnie nie wymusza pewnych zachowań, bez żadnego tłumaczenia. Nie żąda szacunku tylko dlatego, że tak musi być. Na pewno jednak pozytywną funkcją mężczyzny w domu jest dawanie poczucia bezpieczeństwa. Może być ostoją, choćby materialną. Mnie samemu brakowało ojca jako gwaranta, że nic złego nas nie spotka. Kogoś, kto w razie katastrofy, zachowa zimną krew.

Jednak mężczyzn brakuje nie tylko w domu, w szkole dzieci też są wychowywane głównie przez kobiety.
Może to dobrze. W polskim społeczeństwie jest wyraźny seksizm. To seksistowskie nastawienie jest na pewno dużo silniejsze u mężczyzn. Wyobraźmy sobie nagle olbrzymi napływ mężczyzn do szkoły. Mógłby się wręcz przyczynić do większego nasilenia postaw seksistowskich. Kobiety prezentują mniej uprzedzeń. I to ma na pewno pozytywny wpływ na wychowanie społeczne dzieci.

*prof. Janusz Czapiński, psycholog społeczny