Klara Klinger: Czy matka zastępcza, która urodziła komuś dziecko za pieniądze i postanawia je zatrzymać, mogłaby wygrać sprawę w sądzie?

Reklama

Robert Zegadło*: Najprawdopodobniej dostałaby dziecko z powrotem. Bo to ona z punktu widzenia prawa jest jego matką. Jeżeli mężczyzna, który ją wynajął, jest zarazem genetycznym ojcem dziecka, to na sali sądowej mogliby tylko i wyłącznie walczyć o prawo do opieki nad niemowlęciem. Bowiem oboje są pełnoprawnymi rodzicami.

Kto miałby większe szanse na uzyskanie prawa do opieki nad niemowlęciem? Zastępcza matka ma niezbyt dobre warunki do opieki. Tymczasem biologiczny ojciec to bogaty biznesmen.

Wszystko zależy od oceny sądu. Na pewno wiek dziecka, jeżeli jest niemowlęciem, przemawia za pozostawieniem go przy matce. Na ostateczne rozstrzygnięcie mogą mieć wpływ inne okoliczności, jak osobowość czy predyspozycje wychowawcze. Jeżeli sąd przyznałby władzę rodzicielską jednemu z rodziców, mogłoby to się wiązać z ograniczeniem lub pozbawienie władzy rodzicielskiej tego drugiego.

Gdyby sąd przyznał jednak opiekę pani Bożenie, to przecież ta druga rodzina mogłaby podważyć jej macierzyństwo.

Tego by nie mogli zrobić, bo ta osoba, która urodziła dziecko, staje się z mocy prawa jego matką.

Ale przecież urodziła nie swoje dziecko, co można udowodnić przy pomocy badań DNA.

Reklama

Na jakiej podstawie można tutaj mówić, że jest to cudze dziecko? Dziecko może genetycznie nie jest powiązane z kobietą, która wynajęła brzuch, ale w świetle polskiego prawa to ona jest jego matką. To nie podlega żadnej dyskusji. I żadne badania genetyczne nic by tu nie zmieniły. Taki stan rzeczy dodatkowo podkreśla nowelizacja kodeksu rodzinnego, która wchodzi w życie 13 czerwca. W nowelizacji bardzo wyraźnie zostaje utrzymana zasada, która de facto już obowiązuje, że matką jest ta osoba, która dziecko urodziła, a nie ta, która ma te same geny. Matka genetyczna może tylko ubiegać się o adopcję.

Ale w przypadku ustalania ojcostwa liczy się tylko genetyczne pokrewieństwo?

Tak. Ojcem jest ten, kto według badań DNA ma geny zgodne z dzieckiem. W przypadku matki to już jednak nie działa. Badania genetyczne mogą być jedynie pomocne, np. jako środek dowodowy, przy ustalaniu rodzicielstwa, ale o niczym nie przesądzają.

Wyobraźmy sobie, że sąd ustala jednak, że mężczyzna, który wynajął brzuch surogatki, nie jest genetycznym ojcem dziecka, czyli nie był nawet dawcą nasienia.

W takim wypadku mężczyzna nie ma żadnych praw do dziecka. Nie miałby podstaw, aby o nie walczyć w sądzie. Dziecko zostałoby przy kobiecie, które je urodziła.

Czy polskie prawo zapobiega wynajmowaniu brzucha?

O tyle zapobiega, że matka wynajęta, pomimo umów, jakie zawarła z nowymi rodzicami, pozostaje nadal matką narodzonego dziecka i nikt jej nie może zmusić, żeby je oddała. Więc pary, które chciałyby wynająć taką osobę, stoją na straconej pozycji. To powinno odstręczać od takich praktyk. Macierzyństwo zastępcze jest utrudnione, choć oczywiście dobrze by je było nazwać nielegalnym i w ogóle zakazać. Tym bardziej że dochodzi jeszcze kwestia finansowania takiego procederu, która jest bardzo nieetyczna. Kodeks rodzinno-opiekuńczy przesądza, że matką jest kobieta, która urodziła dziecko, w związku z tym nie ma żadnych podstaw, żeby wynajmujący mogli jej to dziecko odebrać.

Spotkał się pan już z taką sprawą?

Nigdy nawet nie słyszałem o takim procesie w Polsce. Teoretycznie jest do wyborażenia sprawa opiekuńcza, w której wynajmujący, będący genetycznym ojcem, walczy o prawa opiekuńcze z wynajętą przez niego matką zastępczą.

*Robert Zegadło, sędzia warszawskiego sądu okręgowego, członek Komisji Kodyfikacyjnej Prawa Cywilnego