Do rady trafia pół tysiąca skarg rocznie. Spora część z nich dotyczy nagości w reklamie. Całkiem niedawno zbulwersowany przechodzień poskarżył się na bilbord promujący film pt. „Idealny facet dla mojej dziewczyny”, eksponowany na przystankach komunikacji miejskiej. Według niego plakat przedstawiający nagą kobietę w otoczeniu dwóch osób i ściskaną za piersi obraża jego uczucia. Ten sam plakat nie spodobał się innej osobie, która uznała, że „ukazuje kobietę bez ubrania (nie wliczając szpilek), co godzi w jej godność”. W obu przypadkach Rada Reklamy uznała, że rzeczywiście normy obyczajowe zostały przekroczone. Plakatu jednak zdjąć nie kazała, bo nie ma takich uprawnień.

Reklama

Polaków zbulwersowała również reklama telefonii komórkowej, gdzie w jednej toalecie chowa się dwóch mężczyzn i kobieta, a także plakaty, na których Doda pręży się w obcisłych dżinsach. ”Jak pies Pawłowa reagujemy na każdy goły kawałek ciała. Widzimy gołą pierś i nie zastanawiamy się nawet, dlaczego się pojawia, tylko od razu krzyczymy, że powinna zostać zasłonięta, a reklama zakazana” - tłumaczy medioznawca prof. Wiesław Godzic.

Ale pisząc skargi do Rady Reklamy, obywatele nie walczą jedynie o bardziej moralne społeczeństwo. ”Do głosu dochodzi także pragmatyzm. Dopiero od niedawna możemy sobie pozwolić na korzystanie z dóbr konsumpcyjnych, dlatego mocno pilnujemy naszego interesu. Bardzo nie lubimy, kiedy nas ktoś wprowadza w błąd lub podaje nieprecyzyjne informacje” - mówi prof. Godzic.

Polacy więc skrzętnie śledzą, czy instytucje finansowe przypadkiem nie obiecują im gruszek na wierzbie. W lutym do rady trafił list osoby, którą rozzłościła reklama Dominet Banku obiecująca kredyt od ręki i darmowy uśmiech obsługi. ”Plakat w autobusach naraża na niepotrzebny koszt połączenia telefonicznego. Prawdziwe jest tylko stwierdzenie »uśmiech gratis«” - żalił się potencjalny kredytobiorca, twierdząc, że z powodu reklamy stracił mnóstwo czasu na niepotrzebną wizytę w banku.

Reklama

Tym, co porusza nas do żywego, jest również obraza uczuć religijnych. Masowe protesty wywołała kampania promujące markę House. Chodziło o plakaty z rozmodlonymi młodymi ludźmi z różańcem w ręku i hasłem ”Strzeż mnie, Ojcze!”. „To kpina z Boga i praktyk religijnych” - pisali do rady rozwścieczeni obywatele.

”Polacy uwielbiają zajmować stanowisko w każdej sprawie. A jeżeli jeszcze mogą do tego dorobić ideologię, że walczą o dobro innych, są w siódmym niebie” - mówi antropolog kultury prof. Roch Sulima. I przypomina, że nasi rodacy zawsze bardzo chętnie wysyłali skargi do różnych instytucji.
”Teraz też to robią, choć sprawy, które ich bulwersują, radykalnie się różnią od tych sprzed lat” - dodaje.

A wkurza nas niemal wszystko. ”Kiedy słyszę: »Mamo, a mnie się chce kupę«, jestem zniesmaczony. I nie chcę oglądać przed wiadomościami wynurzeń jakiegoś malca o kupie” - napisał do rady mężczyzna, któremu nie przypadła do gustu reklama odświeżacza powietrza. Co ciekawe, nikt nie zwraca uwagi na przemoc w reklamie. Jak tłumaczy prof. Godzic, po prostu trudniej ją dostrzec i się nią bulwersować. ”Choć przemoc może być dużo bardziej szkodliwa, my wolimy negować seksualność. Bo to takie proste” - tłumaczy medioznawca.