p

Hans Küng*

Jak zapobiec wojnie cywilizacji?

Czy spór o duńskie karykatury Mahometa ostatecznie dowiódł słuszności teorii "zderzenia cywilizacji" Samuela Huntingtona? Nie, ponieważ cywilizacje nie są aktorami na scenie światowej polityki i nie toczą wojen. Na wielu obszarach świata ludzie należący do różnych kultur żyją obok siebie w pokoju. Światowa polityka jest i zawsze była domeną państw i ich przywódców. Niemniej jednak przywódcy ci mogą doprowadzić do urzeczywistnienia się błędnej teorii na skutek błędnej polityki: teoria zderzenia cywilizacji nabrałaby wtedy charakteru samospełniającego się proroctwa. Ci w Waszyngtonie, którzy prą do wojny, podobnie jak niektórzy przedstawiciele mediów i politycy w Danii czy we Włoszech, leją wodę na młyn bin Ladena i Al-Kaidy dążących do wywołania wojny cywilizacji.

Reklama

Zagrożenia zawarte w teorii Huntingtona są jednak dzisiaj w dużej mierze dostrzegane, a prowadzona przez administrację Busha (z katastrofalnymi konsekwencjami nawet dla samej Ameryki) "polityka zderzenia" na całym świecie budzi opór. Coraz wyraźniej dostrzegamy, że wojna cywilizacji i religii w żadnym razie nie jest nieuchronna. Należy jej za wszelką cenę zapobiec. Pytanie brzmi: jak?

1. Studzenie konfliktu metodą dialogu. Ale czy muzułmanie są w ogóle zainteresowani poważnym dialogiem?

Taki dialog toczy się na co dzień - między jednostkami, grupami i wspólnotami religijnymi w wielu miejscach i na różnych szczeblach na całym świecie. Jeśli chodzi o scenę polityczną, to były prezydent Islamskiej Republiki Iranu Mohammad Chatami już w 1998 roku zaproponował na forum Zgromadzenia Ogólnego ONZ, aby rok 2001 był "Rokiem Dialogu Między Cywilizacjami". Tragiczne wydarzenia z 11 września 2001 roku, za które ani Iran, ani Irak nie ponosiły odpowiedzialności, dotkliwie potwierdziły, jak pilną sprawą jest ta inicjatywa dialogu.

Reklama

Sesja Zgromadzenia Ogólnego w dniach 8-9 września 2001 była poświęcona dialogowi między cywilizacjami. Delegaci z różnych państw, w tym bardzo wielu z krajów muzułmańskich, jednogłośnie opowiedzieli się przeciwko zderzeniu cywilizacji i za dialogiem między nimi. Na koniec Zgromadzenie Ogólne przegłosowało rezolucję z bardzo konkretnym "Globalnym Programem Dialogu Między Cywilizacjami".

Delegat amerykański wyróżniał się na tej sesji jedynie swoją nieobecnością. Opinia publiczna została właściwie wyłączona z tej ONZ-owskiej debaty z "przyczyn bezpieczeństwa" w ramach "wojny z terroryzmem". Media amerykańskie milczały na jej temat, a media europejskie ledwo ją zauważyły. Możemy zatem odwrócić pytanie: czy Zachód jest w ogóle zainteresowany poważnym dialogiem z muzułmanami?

2. Konieczny jest samokrytycyzm Zachodu. Ale czy nie jest tak, że powody do samokrytycyzmu mają przede wszystkim muzułmanie?

Coraz więcej wyznawców islamu uświadamia sobie trudną sytuację świata muzułmańskiego i wypowiada się na ten temat samokrytycznie. Od czasu ukazania się w ostatnich latach trzech poświęconych krajom arabskim "Human Development Reports", sporządzonych przez około 50 arabskich naukowców na zlecenie ONZ i Ligi Arabskiej, nie można już w dobrej wierze negować faktu, że świat arabski zmierza ku kryzysowi społecznemu, politycznemu i gospodarczemu na bezprecedensową skalę. Jak wskazano w raportach, jest to związane ze złym rządzeniem, złym planowaniem, złą polityką, złymi systemami szkolnictwa, przeludnieniem, wysokimi wydatkami wojskowymi, systemowym nepotyzmem, korupcją i bezwstydnym bogaceniem się elit.

Zachód jest jednak współodpowiedzialny za tę sytuację. Zamiast wiecznie wytykać palcem "islam", powinien zdobyć się na uczciwą autorefleksję. Znamy wiele przypadków, kiedy zachodnie państwa i przedsiębiorstwa odegrały niechlubną rolę w nieudanych projektach i były współodpowiedzialne za nadużycia. Najnowszy przykład to eskalacja sporu o rysunki z duńskiej gazety, który spowodował wybuch głębokich frustracji i uraz wśród muzułmanów. Zachód ma wszelkie powody, by uważnie przeanalizować swoje postępowanie - analiza ta powinna wniknąć pod powierzchnię bieżących wydarzeń.

3. Złagodzenie napięcia drogą rozpoznania jego głębszych przyczyn. Ale czy oburzenie muzułmanów z powodu karykatur nie było zorganizowane i czy muzułmańscy fundamentaliści nie wykorzystują każdego możliwego pretekstu do podsycania "gniewu ludu"?

To prawda, że dla radykalnych organizacji islamskich i dla poszczególnych rządów karykatury są mile widzianym potwierdzeniem ich wypaczonego obrazu agresywnego i niemoralnego Zachodu. Przypominają pod tym względem zdjęcia tortur w więzieniu Abu Ghraib, gdzie prawa człowieka zostały z premedytacją pogwałcone, a muzułmanie celowo upokorzeni - i także mogą być wykorzystywane dla podsycania gniewu ludu. Ale prawdą jest również, że gniew ludu nie mógłby być wykorzystywany przez polityków, gdyby Zachód nie stworzył politycznej beczki prochu, przy której wystarczy tylko iskra, by nagromadzone w całym świecie islamskim frustracja i wściekłość eksplodowały. Muzułmanie we wszystkich krajach od Maroka po Indonezję każdego dnia dowiadują się o okrutnych działaniach wojskowych w Afganistanie, Iraku, Palestynie i Czeczenii.

4. Wolność słowa i mediów musi być wykorzystywana w sposób odpowiedzialny. Ale czy ta wolność gwarantowana przez konstytucję nie powinna być chroniona w każdych okolicznościach i czy karykatury mogą spełnić swój cel, nie obrażając nikogo?

Bez wolnych mediów nie ma demokracji. Ale wolności słowa i mediów nie można nadużywać do świadomego obrażania uczuć religijnych i do tworzenia negatywnych, budzących agresję stereotypów - dawniej Żydów, teraz muzułmanów. Wolność mediów wymaga od nich odpowiedzialności. Prawa muszą być równoważone przez obowiązki.

Wolność słowa i ochrona sfery osobistej często stoją w sprzeczności, ale w kontekście religii każda ingerencja w czyjąś prywatność musi mieć swoje granice. Wymaga to taktu i poczucia miary ze strony wszystkich artystów - aby nie urazić uczuć dotyczących tego, co jest dla ludzi święte. Przedstawiane przez pojedynczych dziennikarzy i polityków uzasadnienia dla opublikowania karykatur, które 1,3 miliarda muzułmanów odbiera jako obraźliwe, uzasadnienia przedstawiane po tym, jak widzieliśmy katastrofalne konsekwencje tych publikacji, nie zasługują nawet na polemikę. Historia antysemityzmu i Holocaust pokazały nam, że osoby wierzące wszystkich religii, a także niewierzący solidaryzują się w takich przypadkach z ofiarami. Skoro nie wolno nikogo zniesławiać ani naruszać niczyjej godności, media powinny taktownie obchodzić się z wielkimi przywódcami religijnymi ludzkości, czy będzie to prorok Mahomet, Budda czy Jezus Chrystus.

5. Rozwiązanie problemu palestyńskiego jest kluczem do złagodzenia napięcia. Ale czy Hamas nie powinien najpierw uznać prawa Izraela do istnienia, wyrzec się wszelkich form przemocy i respektować wszystkich dotychczasowych uzgodnień międzynarodowych dotyczących kwestii palestyńskiej?

Na tej samej zasadzie Palestyńczycy mogliby zażądać, by Izrael najpierw wycofał się ze wszystkich terytoriów okupowanych zgodnie z Rezolucją 242 Organizacji Narodów Zjednoczonych, wstrzymał ataki izraelskiej armii i przestrzegał wszystkich rezolucji ONZ, które do tej pory ignorował. Nie byłoby to jednak zbyt konstruktywne. Ponad 50 lat stronniczej polityki "mediacji" USA na rzecz Izraela sprawiło, że Palestyńczycy, których sytuacja nieustannie się pogarszała, wątpią, czy Stany Zjednoczone to uczciwy rozjemca.

Konflikt bliskowschodni nie jest u swoich korzeni problemem terrorystycznym, lecz terytorialnym. Skoro po upływie bez mała 60 lat wciąż nie udało się doprowadzić do takiej sytuacji, w której mielibyśmy przyjazne stosunki między Izraelem a zdolnym do samodzielnego istnienia państwem palestyńskim, należy się spodziewać kolejnych ataków terrorystycznych, zarówno w samym regionie, jak i poza nim. Pokój wymaga ustępstw z obu stron, ale przede wszystkim ze strony silniejszego. A cieszący się wsparciem USA Izrael jest dzisiaj największą potęgą militarną na Bliskim Wschodzie.

Ogromna większość Palestyńczyków głosowała na Hamas, ponieważ jest głęboko sfrustrowana z powodu skorumpowanego i niekompetentnego reżimu OWP, nieprzejednanej postawy Izraela i stronniczości Amerykanów. Hamas obiecuje uwolnienie kraju od nędzy, korupcji i okupacji. Czy demokracje mają teraz ukarać naród palestyński za demokratyczny wybór, o którego dokonanie został on poproszony? Traktowanie nowego rządu palestyńskiego jako organizacji terrorystycznej i próby wymuszenia na Palestyńczykach powrotu do fatalnej sytuacji sprzed wyborów - metodą nękania i bezprawnego wstrzymywania należnych im środków z podatków i ceł - to tragiczny błąd.

6. Wzmocnienie muzułmańskich sił proreformatorskich. Czy jednak atakowanie ludzi przez radykalnych islamistów oraz okupowanie zagranicznych ambasad i instytucji kulturalnych jest do przyjęcia?

Istotnie tego rodzaju przemocy należy dać stanowczy odpór. Tyrady Ahmadineżada przeciwko państwu izraelskiemu powinni potępić także sami muzułmanie. Ale ogromna większość obywateli Iranu głosowała na Ahmadineżada za sprawą rozczarowania poprzednim reżimem mułłów i w nadziei, że uda się pokonać nędzę i brak perspektyw.

USA popełniły fatalny błąd, zaliczając reformatorskiego prezydenta Chatamiego do "osi zła". Spowodowało to, że Chatami nie miał odwagi wykorzystać potężnego mandatu społecznego udzielonego mu przez wyborców przeciwko reakcyjnym mułłom z ich gwardią rewolucyjną. Stany Zjednoczone przysłużyły się fundamentalistycznemu ekstremiście Ahmadineżadowi.

7. Wojna z Iranem byłaby sprzeczna z prawem międzynarodowym, niemoralna i nie do wygrania. Ale czy nie należy podtrzymywać kanonady gróźb wobec reżimu mułłów i czy nie oznacza to możliwości wojny?

Podobnie jak druga wojna z Irakiem, wojna irańska byłaby niemoralna. Z pewnością wywołałaby sprzeciw przywódców religijnych i byłaby obrazą dla wrażliwości etycznej większości ludzi na świecie. Stanowiłaby kolejny dowód na to, że nie mamy do czynienia z wojną cywilizacji lub religii, lecz z wojną służącą realizacji ukrytych imperialistycznych celów.

Tak samo jak zwycięstwo Szarona nad OWP w Palestynie, Putina w Czeczenii i George'a W. Busha w Afganistanie i Iraku, wygrana irańska byłaby zwycięstwem pyrrusowym, ze stratami znacznie przekraczającymi zyski. W świetle wszystkich argumentów etycznych, politycznych, wojskowych i prawnych należy mieć nadzieję, że rządy europejskie jednoznacznie wypowiedzą się przeciwko opcji militarnej, która znowu jest brana pod uwagę przez pozbawionych doświadczenia wojskowego neokonserwatywnych cywilów w Pentagonie.

8. Prewencyjny dialog zamiast prewencyjnej wojny.

Karykatury Mahometa i fotografie torturowanych w więzieniu Abu Ghraib pokazują, że Zachód powinien nie tylko propagować takie wspólne wartości jak wolność, równość i solidarność oraz takie wielkie osiągnięcia jak demokracja, prawa człowieka i tolerancja, ale również wypełnić je treścią, realizując etos humanitaryzmu, szacunku dla każdego życia, solidarności, wierności prawdzie i partnerstwa.

Ogólnie rzecz biorąc, muzułmanie w Unii Europejskiej i Stanach Zjednoczonych zareagowali powściągliwie na ostatnie bolesne wydarzenia i usiłowali mitygować swoich współwyznawców w krajach muzułmańskich. Nie chciałbym, by dotychczasowe dobre stosunki między muzułmanami i przedstawicielami innych religii doznały uszczerbku, lecz aby zwycięsko pokonały tę próbę i pogłębiły się, nawet jeżeli miałoby się to dokonać na gruncie wspólnych negatywnych doświadczeń.

Jednym ze sposobów, by zapobiec zderzeniu cywilizacji na poziomie lokalnym i regionalnym, byłoby tworzenie rad międzywyznaniowych w jak największej liczbie miast. Rady takie od lat dobrze funkcjonują w Wielkiej Brytanii. Złożone z przedstawicieli poszczególnych wspólnot religijnych, zajmowałyby się problemami, które bezpośrednio wpływają na stosunki między nimi i na ich życie społeczne. W sytuacjach kryzysowych mogłyby występować w charakterze mediatorów i zapobiegać eskalacji konfliktów.

© Hans Küng

(Distributed by TNYTS/Syndykat Autorów)

przeł. Tomasz Bieroń

p

*Hans Küng, ur. 1928, jeden z najwybitniejszych i najbardziej znanych współczesnych teologów. W 1960 roku mianowany profesorem teologii na Uniwersytecie w Tübingen - tam blisko współpracował z Josephem Ratzingerem aż do 1968 roku, kiedy ich drogi się rozeszły za sprawą stosunku do studenckiej rewolty. W okresie II Soboru Watykańskiego Küng służył jako teologiczny doradca papieża Jana XXIII. Później stał się krytykiem dogmatu o nieomylności papieża i w 1979 roku został pozbawiony prawa nauczania teologii katolickiej. W latach 90. poświęcił się projektowi stworzenia "etyki globalnej" (Weltethos) jednoczącej w sobie moralne nauczanie różnych religii. Jest autorem kilkunastu książek - po polsku ukazały się m.in. "Bóg a cierpienie" (1976) oraz "Nieomylny?" (1995).