Bożena Mierzchała, żona jednego z pogrzebanych na dole górników - Jacka Mierzchały, nie potrafi się pogodzić z jego śmiercią. "Żeby uwierzyć i pogodzić się z tym, co się stało, muszę go zobaczyć. Chcę choćby na ułamek sekundy przy nim być, dotknąć go. Wtedy może będzie mi łatwiej" - płacze zrozpaczona wdowa, która została sama z dwojgiem dzieci. "Tyle dni staliśmy pod kopalnią, mając nadzieję, że Jacek ocalał. Nasz syn Artur chciał biec po łopatę, bo mówił: mamo, kiedy oni wreszcie dokopią się do taty" - płacze pani Bożena. "Co ja mam teraz powiedzieć dzieciom? Syn ciągle pyta: mamo, po co godziłaś się, by tatuś pracował na kopalni?..."

Reklama

Jacek Mierzchała zaczął pracę pod ziemią dwa lata temu. Nie było dla niego innej roboty. Musieli przecież z czegoś żyć, utrzymywać dom i dwoje dzieci. Artur ma uszkodzony nerw słuchowy. To dla niego Jacek harował jak wół, by było na lekarzy i lekarstwa. Dwa lata temu przyszła na świat Iza. Ona i jej brat zostali sierotami. Tak jak dzieci Ireneusza Brabańskiego. Ośmiomiesięczna Zosia będzie znała tatę tylko ze zdjęcia. Już nigdy jej nie przytuli, nie pobawi się z nią. Kamila i Weronika ciągle pytają o tatę.

"Dzieci chciały mieć ojca, który byłby przy nich, gdy będą się uczyć, gdy będą dorastać. Pozostały mi tylko zdjęcia i słowa, które mówił nam ksiądz w dniu ślubu: nie bójcie się, będziecie zawsze razem, trzymajcie się za ręce i bądźcie szczęśliwi. Ja już nigdy nie będę" - płacze zrozpaczona Monika Brabańska.

Justyna Prygiel była jedynaczką. Córeczka tatusia. Ojciec przy niej potulniał jak baranek. Czekała do nocy, aż wróci z szychty, i rzucała się mu na szyję. Tata był jej przyjacielem, najważniejszym w życiu mężczyzną. "Teraz zostałam sama" - zanosi się łzami.

Reklama

Patrycja Gaszka bardzo kochała swojego ojca. Chodzili razem na spacery, tata czytał jej bajki na dobranoc. Przez tych kilka strasznych dni nie spała nocami. Siedziała przy drzwiach i wypatrywała taty... Sierotami zostało troje dzieci Andrzeja Giemzy: Joanna, Krzysztof i Kasia. Czy ktoś zna słowa, które mogłyby ich pocieszyć?

"Tata pojechał daleko" - powtarza w kółko Denis, ukochany synek Mariusza Miłkowskiego. Jest podobny do ojca jak kropla wody. Mama jeszcze mu nie powiedziała, że tata już nigdy nie wróci. Codziennie modli się z nią za tatusia. W wigilię Bożego Narodzenia będzie miał urodziny, ale taty na nich nie będzie. Już nigdy nie weźmie go na ręce, nie przytuli, nie zabierze do zoo.

"Jak mu to powiedzieć? Nie wiem, nie umiem, nie wystarczy mi chyba sił" - mówi przez łzy Katarzyna Miłkowska, która wysłała synka do bratowej, by nie widział, jak całymi dniami płacze. Pani Katarzyna wie tylko jedno: zrobi wszystko, by jej syn nie poszedł w ślady ojca. Nie pozwoli mu, kiedy będzie już dorosły, zjechać pod ziemię na pewną śmierć.