Dla Piotra Mazura diagnoza lekarzy brzmiała jak wyrok, ale Bogusław L. uspokajał: "Ja pana wyleczę, wpływam na aurę w taki sposób, że nowotwór ustąpi i już nie wróci. Tylko musi pan do mnie przychodzić kilka razy w tygodniu" - mówił oszust. Sprawił, że chory przestał wierzyć lekarzom - pisze "Fakt".
Mazur uwierzył natomiast, że nowotwór wyleczy wahadełko. Gdy trafił do szpitala, na ratunek było za późno. Nowotwór zaatakował inne organy. "To zwykły zbój. Boże, żeby już nikt nigdy przez niego nie umarł "- uważa Krystyna Mazur z Gdyni.
"Fakt" ostrzega: Bogusław L. to zwykły szarlatan! Onkolodzy też nie mają wątpliwości - to oszust, któremu nie wolno ufać.
Bogusław L. jednak wciąż przyjmuje i oszukuje ludzi tym, że tylko on może im pomóc. Dobrze na tym zarabia. Za półgodzinny "zabieg" bierze 100 zł. Teraz buduje sobie willę w Wejherowie.
Czy potrafi leczyć? Reporterzy "Faktu" to sprawdzili. Zdrowa reporterka podała się za chorą kobietę. Bogusław L. udawał, że bada jej brzuch, widzi tam ognisko choroby i obiecał, że ją wyleczy.
"Mogę leczyć nawet na odległość" - powiedział reporterce "Faktu" szarlatan. "Ale by kuracja pomogła, trzeba się zupełnie poddać moim zaleceniom. I nie słuchać innych!"
Bogusław L. z Wejherowa, oszust podający się za bioenergoterapeutę, wmówił Piotrowi Mazurowi, że uleczy go z raka. Gdy pacjent wrócił po roku do szpitala, było za późno. Piotr Mazur zmarł w wieku 43 lat.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Powiązane
Reklama
Reklama
Reklama