Wychwalają swój towar pod niebiosa. Mówią, że jest najwyższej jakości i nie ma sobie równych, a potem wciskają ludziom szmelc za ciężkie pieniądze. Halina Wolff z Gdańska dała się namówić na kosztowny fotel do masażu o uzdrawiających właściwościach. Ale cudowny sprzęt, jak mówi kobieta - zamiast ulżyć w bólach, zacina się, zamiast szyi masuje nogi i tyle co kot napłakał. "Wyrzuciłam 3 tysiące w błoto!" - załamuje ręce emerytka.

Jak grzyby po deszczu mnożą się firmy, które zarabiają na ludzkiej naiwności. Niedawno "Fakt" pisał o firmie, która pod pozorem pielgrzymki, wciska ludziom zwykłe garnki za 1000 zł. Teraz gazeta demaskuje kolejny bubel - cudowny fotel.

Halina Wolff znalazła w drzwiach ulotkę - zaproszenie na pielgrzymkę połączone z prezentacją nowoczesnego fotelu do masażu. "Może faktycznie ulży mi w cierpieniu" - przeszło jej przez myśl. Ma poważne problemy z krążeniem, cierpi też na dyskopatię kręgów szyjnych. Warszawska firma zabrała ją i innych klientów do sanktuarium w Gietrzwałdzie za 15 zł.

"Samej pielgrzymki było niecałe pół godziny. Ledwo zdążyłam dojść do czwartej stacji drogi krzyżowej, a już kazali wracać" - wspomina kobieta.

Rozpoczął się wielki show w restauracji. Prezenterzy dwoili się i troli, byle tylko wcisnąć im fotel. Nowoczesny, niezawodny, miał poprawić krążenie, ulżyć w bólu pleców i nóg. Najpierw padła szokująca dla każdego cena - prawie 14 tys.

Potem krok po kroku wymyślali coraz to nowe ulgi i rabaty. "Twierdzili, że aż 9 tys. zł refunduje Unia Europejska" - wspomia kobieta. Wreszcie cena doszła do 2990 zł. Dogodne raty, kredyt - na wszystko były już gotowe papiery. Pani Halina oczarowana potokiem słów postanowiła kupić sprzęt. W pięciu ratach po 600 zł.

"Gdy zebrali od nas zamówienia, nagle okazało się, że zaraz odjeżdżają autokary i mamy tylko pół godziny na załatwienie formalności. Nie było czasu nic czytać, podpisaliśmy wszystko jak leci" - boleje emerytka.

Po kilku dniach fotel dotarł do domu. Po rozpakowaniu wyszło szydło z worka. "Prawie nie czuć, że masuje. Nie ma mowy o uzdrawiających właściwościach!" - denerwuje się kobieta.

"Działa kompletnie nieprzewidywalnie. Przy włączeniu opcji masażu szyi, on masuje nogi! Ciągle się zacina, a żeby działał taboret do nóg, trzeba włączyć ogrzewanie" - bulwersuje się.

Pani Halina chce oddać trefny fotel. Ale o zwrot pieniędzy wciąż nie może się doprosić. "Jest tylko 10 dni na pisemne odstąpienie od umowy" - usłyszeliśmy w sekretariacie Ewy K., właścicielki firmy. "Perfidnie mnie oszukali. Płacę i płaczę" - załamuje ręce emerytka.

















Reklama