Dr Kuczyński tłumaczy, że w polskim prawie są dwa przepisy, które mówią o śmierci na życzenie. Jeden z nich mówi o zabijaniu człowieka na jego żądanie i pod wpływem współczucia. Grozi za to od trzech miesięcy do pięciu lat więzienia. "I to jest sytuacja, kiedy eutanazja jest dokonywana na prośbę chorego. Jest to czyn zabroniony, karany" - podkreśla w rozmowie z dziennikiem.pl dr Kuczyński.
Drugi z przepisów, który także mógłby mówić o odłączeniu człowieka od aparatury podtrzymującej życie, to narażenie człowieka na utratę zdrowia lub życia. Jeżeli zrobi to osoba, która ma opiekować się chorym, może jej grozić pięć lat więzienia. Dlatego trudno byłoby znaleźć lekarza, który zdecyduje się wyłączyć respirator, wiedząc, co może go za to spotkać - tłumaczy prawnik.
Dodaje jednak, że trudno przewidzieć, jak do prośby Świtaja podejdzie sąd. Bo jest to także sprawa przemyśleń i postawy moralnej sędziego. "Nie wiem, czy sąd odważyłby się na coś takiego, bo to nie jest problem tylko prawny" - podsumował jednak prawnik. A poza tym zgoda w tym wypadku mogłaby spowodować, że do sądów trafiłyby podobne wnioski innych chorych. I tak naprawdę w Polsce eutanazja stałaby się legalna.
Dr Kuczyński przyznał, że teoretycznie możliwa jest eutanazja poza granicami Polski. Byłaby to podobna sytuacja, jak w przypadku statków - pływających klinik aborcyjnych. "Proszę porównać to, co się z tym wiązało. Krzyki, polityczne przepychanki. To jest kwestia moralności, którą trudno ocenić. Ale jest to teoretycznie możliwe" - przyznaje.
O eutanazję poprosił sąd 32-letni Janusz Świtaj. Mężczyzna 14 lat temu miał wypadek motocyklowy. Od tego czasu jest sparaliżowany od szyi w dół i oddycha tylko dzięki respiratorowi. Chce, by sąd zgodził się na odłączenie go od aparatury, kiedy umrze jedno z opiekujących się nim rodziców.