Zabójca gdzieś się czai i nie spocznie, dopóki nie zabije trzeciego z braci. "Nie wiem, czy wytrzymam to psychicznie" - wyznaje "Faktowi" Mariusz Cz.

W nocy uzbrojeni w kałasznikowy policjanci nadal przeczesywali ulice i podwórka w Wołominie oraz kontrolowali wyjeżdżające samochody. Nad ranem antyterroryści zrobili nalot na kolejne domy i mieszkania, gdzie mógł się ukrywać bezwzględny morderca Michał Gruszczyński ps. Czuczu vel Grucha. Policjanci podejrzewają, że "Czuczu" mógł ukryć się w jakiejś złodziejskiej dziupli pod Wołominem. Liczą, że w końcu któryś z lokalnych zbirów skusi się na 20 tys. zł nagrody i wskaże jego kryjówkę, bo na razie morderca zapadł się pod ziemię.

Michał Gruszczyński jest zdesperowany i gotowy za wszelką cenę doprowadzić krwawą wendettę z braćmi Cz. do końca. Bez względu na liczbę ofiar. Uzależniony od narkotyków zabójca dwa tygodnie temu zastrzelił w pubie Dariusza Cz., a w ostatnią sobotę zabił jego starszego brata Roberta. Tego ostatniego zgładził, gdy Robert razem z byłą żoną i dzieckiem modlił się nad grobem Darka. Bracia mieli z niego kpić, że był "frajerem spod celi". Teraz Gruszczyński poluje na Mariusza Cz. i jego brata Jacka. "Policja chroni mnie 24 godziny na dobę. Ale i tak boję się o swoje życie i swoich bliskich" - mówi Mariusz Cz.

Życie nigdy nie rozpieszczało rodziny Cz. Mariusz Cz. wychował się z braćmi Robertem, Dariuszem i jego bliźniakiem Jackiem w kamienicy na ul. Warszawskiej. To miejsce cieszące się złą sławą w Wołominie. Kiedy chłopcy byli mali, opuścił ich ojciec. Dorastali więc bez twardej ręki. Trzech braci zbłądziło, ale Mariusz wyszedł na ludzi. W 2002 r. został radnym miasta. Niestety, bliźniaków i Roberta wychowało podwórko. Jako 10-latkowie byli już notowani przez policję. Potem nie było lepiej. Dopuścili się kradzieży, bójek, rozbojów. Darek był też notowany za posiadanie narkotyków. Z kolei Robert trzy lata przesiedział w więzieniu za włamanie. W 2005 r. został warunkowo zwolniony. Wtedy zmarła mama braci, która chorowała na raka. "Ale oni nie byli gangsterami" - broni ich Mariusz Cz. Ale to przeszłość, bo Dariusz i Robert już nie żyją - pisze "Fakt".

Mariusz Cz. jest wykończony psychicznie ciągłym ukrywaniem się. "Nie mam życia prywatnego. Nie mogę spać. W nocy budzą mnie telefony od zatroskanych moich bliskich oraz mieszkańców, którzy mówią, że widzieli zabójcę. Podobno był w nocy pod sklepem w Wołominie" - wzdycha ciężko Mariusz Cz.

Wczoraj po południu Mariusz Cz. z policyjną eskortą przyjechał do komendy w Wołominie. Chciał też coś załatwić na poczcie, ale powiedział, że chyba się nie odważy. Najgorsza jest jednak ciągła niepewność. "Obława za mordercą moich braci może potrwać nawet miesiąc. Żyję w ciągłym strachu, ale nie to mnie martwi najbardziej. Nie wiem, jak mam pochować Roberta, jak mam to zrobić, gdy morderca wciąż jest na wolności" - mówi Mariusz Cz.