Do dramatycznych wydarzeń doszło w nocy z piątku na sobotę w warszawskim hotelu Solec. To tu wylądował Michał M. z kolegami i przygodnie poznaną Małgorzatą N. Przyjechali z Pułtuska, gdzie na juwenaliach wystąpił m.in. hiphopowy zespół Abradab, a z nim Joka. W warszawskim hotelu przy ulicy Solec zjawili się około pierwszej w nocy.
"Zajmowali pokój na piątym piętrze. Nie słychać było żadnych krzyków, nikt nie wołał o pomoc. Na pewno ktoś by to słyszał, ściany w tym hotelu nie są zbyt dźwiękoszczelne" - opowiada "Faktowi" pragnąca zachować anonimowość informatorka.
Co się działo przez cztery godziny - między pierwszą a czwartą nad ranem, gdy Małgorzata N. opuściła pokój - nie wiadomo. W każdym razie dla Małgorzaty zabawa miała tragiczny finał. Po wyjściu z hotelu poszła na policję. "Usiłowano mnie zgwałcić i zmusić do seksu oralnego" - miała powiedzieć przesłuchującym ją funkcjonariuszom.
"Małgorzata N. zjawiła się na komendzie policji nad ranem" - mówi "Faktowi" Zdzisław Kuropatwa z prokuratury rejonowej Warszawa Śródmieście. Siniaki pokrywały jej twarz i całe ciało.
Gdy tylko Małgorzata N. złożyła zeznania, odwieziono ją do szpitala. "W takiej sytuacji oględziny są konieczne, są dowodem w sprawie" - tłumaczy Zdzisław Kuropatwa. Szpital opuściła w niedzielę rano.
Pokój hotelowy, w którym miało dojść do gwałtu, zbadali jeszcze w sobotę policyjni technicy. Jak informuje anonimowy świadek, były tam ślady krwi i mnóstwo powyrywanych włosów - pisze "Fakt".
Tymczasem Joka jak gdyby nigdy nic udał się do Nowego Sącza, bo tam miał mieć kolejny koncert. Po imprezie już czekali na niego policjanci - prosto ze sceny trafił w ręce policji, która skuła go kajdankami i zawiozła do warszawskiego aresztu. Podczas przesłuchania Joka przedstawiał zupełnie inną wersję wydarzeń - według niego to Małgrzata N. zaatakowała go. Na dowód miał pokazać funkcjonariuszom własne pogryzione genitalia.
Kim jest Małgorzata N.? "Mieszka i prawdopodobnie studiuje w Pułtusku" - powiedział "Faktowi" zastępca prokuratora Prokuratury Rejonowej Warszawa Śródmieście Zdzisław Kuropatwa.
Michała M. broni znany warszawski adwokat Wiesław Waslilewski. Zapowiedział już, że na decyzję sądu o zatrzymaniu jego klienta w areszcie będzie składał zażalenie do sądu okręgowego. Zaproponuje, by Michał M. wyszedł za kaucją albo dostał dozór policyjny. Na razie adwokat kontaktuje się z rodziną Michała M., a on sam zamiast "normalnie o tej porze wozić się po mieście” zamieszka w areszcie na Białołęce - pisze "Fakt".