"Nie mamy czym odlecieć na wakacje. Koczujemy na lotnisku Okęcie od 7 rano. O godzinie 10 miał być czarter linii Karthago i zawieźć nas do Tunisu. Ale nie ma go, a biuro podróży Ecco Holiday się nami nie interesuje. Nic nie wiemy" - żali się dziennikowi.pl Tadeusz Socha, jeden z około 150 turystów, którzy już prawie pół doby bezradnie czekają na samolot w Warszawie.

Ale to niejedyni podróżni, którzy chcieli z Ecco Holiday spędzić miłe wakacje w Tunezji, a zamiast tego denerwują się teraz zostawieni samym sobie. Bo inna taka grupa, także licząca ok. 150 osób, czeka od świtu na lotnisku w Tunisie. Także mieli mieć czarter Karthago Airlines, który miał dowieźć ich do Polski. I także go nie ma.

Dlaczego grupy wystawionych do wiatru rodaków są dwie? Bo czartery zwykle zabierają turystów w obie strony - jednych do domu, a drugich w drodze powrotnej - na wakacje. Wystarczy więc, że nawali jeden i już jest podwójny problem.

Co się stało? Na to pytanie dokładnie nikt nam odpowiedzieć nie umie. "Jest opóźnienie. Turyści muszą poczekać, ale nic złego się nie dzieje. Do domów wrócą" - mówi dziennikowi.pl Aleksandra Wieczorek z biura podróży Ecco Holiday.

Także polska ambasada w Tunezji nie ma żadnych sygnałów, że wydarzyło się coś... niezwykłego i że niezbędna jest natychmiastowa interwencja. "To nic nadzwyczajnego. Tutaj często czeka się na czartery po kilkanaście godzin, bo są one ostatnie w kolejce lotów. Nie mamy zgłoszenia, że dzieje się coś nadzwyczajnego" - mówi dziennikowi.pl polski konsul w Tunezji, Julita Baś.







Reklama

A ludzie? Czekają, bo nic innego im nie pozostaje.