Firma kosmetyczna mieści się w okazałej kamienicy przy pl. Konstytucji. W mieszkaniu urządzono gabinety, w których wykonuje się m.in. zabiegi pielęgnacyjne, usuwania cellulitu, czy też wstrzykiwanie botoksu - pisze "Fakt".
Jednak nieznana szerzej firma kosmetyczna potrzebowała reklamy, żeby zdobyć bogatych klientów skłonnych wydać na zabiegi kilkaset złotych. "Jej pracownicy wpadli na szatański pomysł. Zatrudniali dzieci na dwa tygodnie i pod koniec tego okresu wyrzucali je na bruk" - pisze "Fakt".
"Zaczęłam pracę 14 lipca. Miałam roznosić ulotki za 50 zł. dniówki. Mimo, że podpisałam umowę, nikt nie chciał dać mi jej kopii" - opowiada "Faktowi" Paulina Turek.
Dziewczyna pracowała przez 9 godzin dziennie, choć młodociani nie mogą pracować dłużej niż 7 godz. Siódmego dnia pracy Paulinę rozbolał brzuch.
"Przysiadłam na murku, wtedy jak spod ziemi zjawiła się nasza kontrolerka i powiedziała, że już nie pracuję. Nie zapłacono mi ani złotówki" - wspomina oszukana dziewczyna. "To czysty wyzysk jak w obozach pracy we Włoszech - grzmi Jerzy Turek, tata Pauliny. W podobny sposób oszukanych zostało jeszcze przynajmniej siedmiu nastolatków.
Oburzeni rodzice powiadomili straż miejską i sprawa nabrała rozpędu. Nieuczciwa firma komsetyczna znalazła się już pod lupą prokuratury - pisze "Fakt".
"Wszczęliśmy postępowanie o oszustwo" - potwierdza Jolanta Wrońska, wiceszef prokuratury śródmiejskiej. Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy skarbówka ustaliła, że firma kosmetyczna nie jest zarejestrowana i nie ma nawet NIP-u.