Ulotka "Welcome to Poland" oprócz praktycznych porad zapewniających bezpieczny i wygodny pobyt za granicą przede wszystkim uczy wyspiarzy dobrych manier podczas urlopu w Polsce. A jest czego uczyć. Dzięki akcjom reklamowym polskich miast i tanim połączeniom lotniczym nasz kraj stał się bardzo atrakcyjnym kierunkiem turystycznym dla mieszkańców Wysp Brytyjskich. Między kwietniem 2006 a marcem 2007 r. do Polski przyjechało aż 455 tys. Brytyjczyków. Pierwsze zauroczenie nimi jednak minęło. I coraz częściej mówi się wręcz o najeździe Hunów.

O rozrabiających w Polsce Brytyjczykach pisaliśmy w DZIENNIKU kilkakrotnie. Młodzi ludzie piją na umór i urządzają rozróby. Nieobyczajne zachowanie zagranicznych gości stało się uciążliwe dla właścicieli klubów, restauracji i hoteli oraz mieszkańców miast szturmowanych przez wyspiarzy.

"Nie zwracają uwagi na innych gości, hałasują, bywają agresywni i nie reagują na upomnienia" - opowiada Jakub Miłek, menedżer jednego z wrocławskich pubów. Również Kraków ma już dość chuliganów.

"Niektórzy Brytyjczycy obnażają się, nadużywają alkoholu, niszczą mienie w lokalach, zaczepiają panie" - przyznaje Marcin Helbin, rzecznik prezydenta Krakowa. Miasto nie zamierza tolerować takich wybryków. Brytyjczycy muszą liczyć się z wysokimi, nawet jak na ich standardy, karami. Tak jak dwaj biegający nago po rynku krakowskim Anglicy, których kilka dni temu zatrzymała policja. Każdy z nich zapłacił 1,5-tysięczny mandat.

Wiele złego zrobiły linie lotnicze, które za wszelką cenę chciały zdobyć klientów. Pół roku temu burzę wywołała reklama połączeń z Polską węgierskiego przewoźnika Wizzair: "Wódka i śledź tylko za 2,5 funta. Chce ci się pić i jeść - leć do Gdańska". Władze Krakowa zaznaczają, że nie zniżają się do takich praktyk. Co prawda podczas Festiwalu Promocji Polskich Miast w Warszawie zachwalały: "W Krakowie nie ma czasu na sen", ale nie chodziło im absolutnie o pijackie hulanki.

"W reklamie naszego miasta stawiamy przede wszystkim na kulturę, sztukę i zabytki. Ale życie nocne jest także istotne. Chcemy, aby nasi goście jedli, pili i bawili się, ale wszystko musi odbywać się w granicach rozsądku" - wyjaśnia Marcin Helbin.

Problemu wybrykowych turystów nie da się nie zauważyć. "Bardzo dobrze, że władze angielskie dostrzegły problem i same postanowiły wyjść z taką inicjatywą" - cieszy się Robert Szaniawski, rzecznik MSZ.

"Chcemy, aby pobyt brytyjskich turystów w Polsce był jak najbardziej udany i bezproblemowy" - tłumaczy rzecznik brytyjskiej ambasady Małgorzata Śmieżycka.

W ulotce znalazły się więc informacje, co zrobić w przypadku zgubienia paszportu, jak nie dać sie okraść kieszonkowcom, z których taksówek nie korzystać, ale też przestrzegające przed piciem, awanturami czy prostytutkami. 35 tys. egzemplarzy zostanie rozdanych brytyjskim turystom w całym kraju, za pośrednictwem samorządów lokalnych, biur podróży, linii lotniczych, hoteli i restauracji.















Reklama