Proces rusza 30 czerwca i będzie tajny. Jak ustaliła PAP w źródłach sądowych, Sąd Rejonowy dla Warszawy-Śródmieścia wydał już postanowienie o wyłączeniu jawności całego procesu, gdyż dotyczy on spraw obyczajowych, których ujawnienie - jak mówi prawo - "może naruszyć ważny interes prywatny".

Reklama

Od ujawnienia całej sprawy w grudniu 2009 r. Piesiewicz rzadko pojawiał się publicznie. W Senacie miał długotrwały bezpłatny urlop, ale ostatnio już bierze udział w pracach Izby. W jednej z nielicznych wypowiedzi dla mediów prosił o "spokojne spojrzenie i wybaczenie lekkomyślności". W sądzie będzie musiał zeznawać. Zgłosił swój udział w tej sprawie jako oskarżyciel posiłkowy; m.in. będzie mógł zadawać pytania i składać wnioski dowodowe.

W grudniu 2009 r. zawiesił on członkostwo w klubie parlamentarnym PO. Premier Donald Tusk mówił wtedy, że wydaje się, iż kariera polityczna senatora jest zakończona.

Zarzuty wobec oskarżonych dotyczą zmuszania Piesiewicza do "określonego zachowania" w zamian za nieujawnianie kompromitujących go materiałów - za co grozi do trzech lat więzienia.

We wrześniu 2008 r. nagrano spotkanie Piesiewicza z Joanną D. i striptizerką Joanną S., a potem kilka razy "odsprzedawano" politykowi kompromitujące taśmy. Według mediów, w sumie senator miał zapłacić za nagrania ponad 550 tys. zł, m.in. w październiku 2008 r. za "odkupienie" taśm zapłacił 196 tys. zł nieustalonej do dziś kobiecie, podającej się za dziennikarkę.

Reklama

Senator nie chciał wtedy ścigania szantażystów, a śledztwo w sprawie szantażu początkowo umorzono. Szantażyści jednak nie zrezygnowali. W 2009 r. Halina S., znajoma Joanny D., zadzwoniła za jej wiedzą do Piesiewicza, mówiąc, że pies "wygrzebał z ziemi płyty z nagraniami", na których opakowaniu miał być numer jego komórki. Za niemal 40 tys. zł Piesiewicz "odkupił" od niej taśmy.

Szantażyści ponownie zażądali jednak pieniędzy; zagrozili też upublicznieniem nagrań. Wówczas senator zawiadomił prokuraturę, która przygotowała zasadzkę.

Kilka dni przed oskarżeniem trójki szantażystów, umorzono odrębne śledztwo wobec Piesiewicza. Prokuratura zamierzała zarzucić mu przestępstwa posiadania kokainy i nakłaniania innych osób do jej zażycia. W lutym br. Senat nie zgodził się jednak na uchylenie mu immunitetu - bez czego nie można było postawić mu zarzutu.