Według historyka, z którym rozmawiała "Gazeta Polska", to nie Krzywonos rozpoczęła strajk, bo gdy ona wyjeżdżała tramwajem numer "15" na trasę, protestowali już kierowcy autobusów. Arkadiusz Kazański przekonuje, że tak naprawdę pracę komunikacji zatrzymali: kierowca Marian Posyniak i motorniczy Stanisław Kinal.
"We wtorek 31 sierpnia w bezpłatnej gazecie „Metro” ze zdumieniem przeczytałem wywiad, w którym (Henryka Krzywonos) opowiada, jak to tramwajem numer piętnaście jechała w stronę Stoczni Gdańskiej. Problem w tym, że ten tramwaj nigdy tam nie jeździł! Może pani Henryce mylą się fakty, jednak wersji spójnej nie ma" - mówił historyk.
Henryka Krzywonos, którą WirtualnaPolska.pl poprosiła o komentarz, odpowiada ostro: "Tylko winny się tłumaczy, ja się z niczego nie będę tłumaczyć, dla mnie to jest bzdura".
"Kiedyś mieliśmy wspólnego wroga, który pisał różne pierdoły na nas, dziś, jeśli ktoś takie rzeczy wyciąga, niech się tym bawi. Ja się nie zniżę się do jego poziomu. My się wtedy szanowaliśmy, kochaliśmy, byliśmy razem ze sobą, dzisiaj nie będę nikogo oskarżać, wyciągać jakiś brudów, to nie jest w moim stylu" - stwierdza tramwajarka.
Krzywonos dodaje, że po wystąpieniu na uroczystym zjeździe "Solidarności" miała świadomość, iż "będą na nią wylewać pomyje". "Przez te 30 lat nic się nie zmieniło, żyjemy tak jak przedtem, tylko szkoda, że to, co kiedyś robili nasi wrogowie, teraz robią nasi" - ubolewa Krzywonos.