Wart kilkaset milionów złotych rocznie dopalaczowy biznes przeniósł się do internetu i zszedł do podziemia przestępczego. Pod dziesiątkami adresów WWW można zamówić każdy dopalacz z dostawą do domu.
Oficjalnie właścicielami witryn są spółki zarejestrowane na Słowacji, gdzie dopalacze nadal są legalne. – Mam podejrzenia graniczące z pewnością, że choć spółka zarejestrowana jest na Słowacji, to w rzeczywistości dopalacze rozsyłane są z Polski – mówi „DGP” oficer jednej z komend wojewódzkich policji. Według naszego rozmówcy na Słowacji istnieje jedynie wirtualne biuro i księgowość sieci. Natomiast magazyny z produktami i pracownicy zostali w Polsce.
Wraz ze swoimi przełożonymi planował on przeprowadzenie prowokacji, która pomogłaby podejrzenia przekuć w dowody. Chodziło o banalną operację zakupu kontrolowanego, czyli zamówienia dopalaczy na adres niekojarzący się z policją. – Okazało się, że nie mamy prawa przeprowadzić tej operacji. Dowód tak zdobyty nie miałby żadnego znaczenia, a moi przełożeni naraziliby się na zarzuty prokuratorskie przekroczenia uprawnień z art. 231 kodeksu karnego – wyjaśnia.
Sami autorzy nowelizacji ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii docenili skuteczność zakupu kontrolowanego i w odpowiednie kompetencje wyposażyli nie tylko policję, służby i sanepid, lecz niemal każdą instytucję publiczną, włącznie z ZUS. Jednak sama ustawa mówi, że szczegółową instrukcję, jak zorganizować taki zakup, opracuje minister zdrowia w odpowiednim rozporządzeniu. Dotychczas jednak takie rozporządzenie nie powstało.
Reklama
Próbowaliśmy się wczoraj dowiedzieć w biurze prasowym resortu zdrowia, kiedy minister Ewa Kopacz skończy prace nad takim rozporządzeniem. Rzecznik prasowy Piotr Olechno odesłał nas do swojego biura prasowego, a tu urzędnicy poradzili cierpliwość. – Nie potrafię odpowiedzieć na takie pytanie. Muszę się skonsultować z właściwym departamentem, a to może trochę potrwać – usłyszeliśmy od urzędnika.
Według biuletynu informacji publicznej minister zdrowia nie pracuje obecnie nad takim rozporządzeniem. – Dopóki nie będzie tego dokumentu, nikt nie zdecyduje się ryzykować – usłyszeliśmy wczoraj w Komendzie Głównej Policji.
Niefortunne przepisy ustawy o narkomanii
Znowelizowane ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii oraz o państwowej inspekcji sanitarnej czynią z tej ostatniej służby „policję antydopalaczową”. Co więcej, rządowe zmiany odbierają kompetencje w tej materii policji i służbom specjalnym. Jak informowaliśmy już na łamach „DGP”, zgodnie z obowiązującymi przepisami handel i wytwarzanie dopalaczy podlegają sankcjom administracyjnoprawnym. Ten niefortunny przepis uniemożliwia walkę z dopalaczami policji, służbom i prokuraturze, gdyż te działają jedynie na podstawie prawa karnego.
Ustawodawca przewidział dwa wyjątki podlegające przepisom karnym: przeprowadzenie zakupu kontrolowanego i ściganie zakazu reklamowania dopalaczy. Grozi za to kara do dwóch lat więzienia.