W środę na stronie internetowej Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego Federacji Rosyjskiej opublikowano końcową wersję raportu nt. katastrofy smoleńskiej oraz polskie uwagi do projektu raportu zgłoszone 17 grudnia 2010 ubiegłego roku.
Zdaniem strony polskiej do katastrofy przyczyniły się brak decyzji o skierowaniu samolotu na lotnisko zapasowe, brak informacji o widzialności pionowej i spóźniona komenda odejścia.
Strona polska wylicza nieuwzględnione w rosyjskim dokumencie czynniki związane z katastrofą. Zalicza do nich "niepodjęcie decyzji o skierowaniu samolotu na lotnisko zapasowe (...) pomimo posiadania informacji o warunkach atmosferycznych uniemożliwiających prowadzenie jakichkolwiek operacji lotniczych na lotnisku Smoleńsk +Północny+".
Kolejne okoliczności wskazane w polskich uwagach to niepodanie przez kontrolera lotniska informacji o widzialności pionowej oraz zbyt późno wydana przez Grupę Kierowania Lotami komenda przerwania podejścia do lądowania.
Według autorów uwag załoga Tu-154 była "błędnie informowana o właściwym położeniu na kursie i ścieżce, gdy w rzeczywistości samolot był ponad ścieżką".
Zdaniem strony polskiej Rosjanie nie powinni byli wydać zgody na lot polskiego samolotu bez rosyjskiego lidera - nawigatora znającego lotnisko docelowe. "Wykonanie lotu przy niespełnieniu wymagania sformułowanego w punkcie 3.9 AIP (Zbiorze Informacji Lotniczych Federacji Rosyjskiej - PAP) nie może być usprawiedliwione otrzymaną od 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego rezygnacją z obecności lidera na pokładzie samolotów" - stwierdza jedna z uwag pod adresem Rosji.
Według Polaków raport MAK nie bierze pod uwagę, że jednym z głównych czynników, które przyczyniły się do katastrofy, było to, że Rosjanie nie przekazali tuż przed startem Tu-154 ostrzeżenia o warunkach pogodowych uniemożliwiających lądowanie.
Zdaniem polskiej komisji na katastrofę mógł mieć też wpływ fakt, że Rosjanie przed wylotem Tu-154 nie poinformowali strony polskiej o "faktycznych i prognozowanych warunkach atmosferycznych na lotnisku Smoleńsk +Północny+". Polacy nie dostali też - jak zaznaczono "mimo pisemnych próśb" - aktualnych danych aeronawigacyjnych lotniska.
Zdaniem strony polskiej przerwana kilka metrów nad ziemią próba lądowania rosyjskiego wojskowego samolotu transportowego Ił-76 na kilkanaście minut przed katastrofą świadczy, że należało wstrzymać operacje powietrzne na lotnisku w Smoleńsku.
Autorzy uwag do projektu raportu MAK powołują się na relacje świadków przerwanego lądowania rosyjskiego samolotu transportowego Ił-76. "Załoga samolotu pierwsze podejście przerwała nad samym pasem, wykonując zakręt () na niebezpiecznie małej wysokości. () Potwierdzeniem tak niskiego odejścia jest zapis rozmów na Stanowisku Kierowania Lotami, gdzie słychać przerażenie w głosach Grupy Kierowania Lotami w związku z zaobserwowaną sytuacją" - napisano.
"Drugie podejście było również nieudane (). Z powyższego można wnioskować, że załoga samolotu Ił-76 wykonała podejście poniżej minimów lotniska bez nawiązania we właściwym czasie kontaktu wzrokowego ze środowiskiem drogi startowej".
"W analizowanej sytuacji (), według przepisów Federalnych Przepisów Lotniczych Wykonywania Lotów w Lotnictwie Państwowym" () operacje startów i lądowań na lotnisku Smoleńsk +Północny+ powinny być wstrzymane" - stwierdza polskie stanowisko.
Strona polska uskarża się też, że MAK odmówił wydania zapisu rejestratora Iła-76, uznając, że analiza tego lotu nie ma żadnego wpływu na badania katastrofy Tu-154.
Inny zarzut dotyczy braku odpowiedzi na pytanie, czy 10 kwietnia w Smoleńsku próbował lądować jakikolwiek samolot, zanim, na ponad godzinę przed katastrofą, wylądował tam Jak-40, którym przylecieli polscy dziennikarze.
Strona polska podkreśla też, że rosyjski kierownik strefy lądowania "miał znikome doświadczenie w pracy", bo pełnił tę funkcję siedem razy w ciągu roku przed katastrofą, z czego tylko raz przy złej pogodzie.
Pominięcie w projekcie raportu MAK działań kontrolera lotu Nikołaja Krasnokutskiego może - zdaniem autorów uwag - świadczyć o chęci ukrycia niedociągnięć w procesie decyzyjnym na nadrzędnych stanowiskach kierowania ruchem lotniczym w Rosji. Według strony polskiej działalność Krasnokutskiego została niemal całkowicie pominięta, a to on "powinien przekazywać do nadrzędnych stanowisk kierowania ruchem lotniczym informacje o tym, że warunki atmosferyczne na lotnisku Smoleńsk +Północny+ pogorszyły się poniżej minimum lotniska".
Zdaniem strony polskiej to Krasnokutski powinien był też "otrzymać z odpowiedniego stanowiska jednoznaczną decyzję o dalszym postępowaniu mającym zapewnić bezpieczeństwo lotu samolotu o statusie szczególnie ważnym". Według polskiego dokumentu, "brak w Raporcie analizy wykonywanych przez tego kontrolera czynności może świadczyć o chęci ukrycia niedociągnięć w procesie decyzyjnym na nadrzędnych stanowiskach kierowania ruchem lotniczym".
W projekcie raportu MAK napisał o Krasnokutskim, że był on zaangażowany w koordynację i kontrolę pracy wszystkich służb lotniska i nie brał udziału w kierowaniu ruchem lotniczym. Według strony polskiej - co przyznaje też sam projekt MAK - słychać jednak jego słowa w rozmowie z załogą Tu-154M, co oznacza, że Krasnokutski "przekroczył swoje kompetencje", a ustalenia MAK co do niego są "wzajemnie sprzeczne".
W uwagach jest stwierdzenie, że niedociągnięcia w zobrazowaniu ścieżki zaniżania na wskaźniku stacji radiolokacyjnej miały wpływ na "końcowy rezultat lotu".
Polskie uwagi kwestionują także słowa z projektu raportu MAK, by dane o przygotowaniu dowódcy samolotu kpt. Arkadiusza Protasiuka do lotów międzynarodowych budziły wątpliwości. W uwagach stwierdzono też, że MAK bezzasadnie podważa wiarygodność szkolenia w ośrodku PLL LOT, jakie w 2005 r. odbył Protasiuk.
Według strony polskiej nie da się wysnuć wniosku - jak uczynił to MAK - że dowódca załogi kpt. Arkadiusz Protasiuk był "konformistą i człowiekiem uległym". W dokumencie podkreślono, że nie wszystkie rozmowy w kabinie pilotów udało się odczytać i nie rozstrzygnięto celu, w jakim dowódca Sił Powietrznych gen. Andrzej Błasik znalazł się w kabinie. Dowódca "nie ingerował aktywnie w proces pilotowania" - stwierdza stanowisko strony polskiej.
W uwagach stwierdzono też, że nie można się odnieść do informacji o obecności alkoholu we krwi gen. Błasika ze względu na "brak dokumentacji źródłowej". Zdaniem strony polskiej nie można wykluczyć, że alkohol "wykazany podczas autopsji mógł mieć pochodzenie endogenne (samodzielnie wytworzone przez organizm - PAP)".
Uwagi wyliczają dokumenty, o które Polska się zwróciła, lecz ich nie otrzymała. Dotyczą one szczegółów technicznych pracy urządzeń na lotnisku, wyników ekspertyz, dokumentacji fotograficznej miejsca zdarzenia oraz roli poszczególnych osób na stanowisku kontroli lotów.
Według autorów uwag Rosjanie nie odpowiedzieli na prośbę o przekazanie dokumentu określającego minimalne warunki do lądowania na lotnisku. Nie poinformowali o obowiązkach osób odpowiedzialnych za kierowanie i zabezpieczenie lotów. W uwagach stwierdzono też, że Polakom nie pozwolono wysłuchać wszystkich osób, które 10 kwietnia ub.r. były na stanowisku dowodzenia na lotnisku, w tym szczególnie pomocnika kierownika lotów, kontrolera lotniska i osoby określanej jako "głównodowodzący".
Inne zastrzeżenia dotyczą braku udostępnienia dokumentów technicznych - schematu rozmieszczenia oświetlenia lotniska oraz środków radiolokacyjnych i radionawigacyjnych. Inne zastrzeżenie dotyczy nieprzekazania wyników wykonanego po wypadku oblotu technicznego sprawdzającego pracę systemów na lotnisku.
Dokument z uwagami stwierdza, że strona polska nie otrzymała odpowiedzi na pytanie, jak należy interpretować zwrot - "posadka dopołnitielno" - lądowanie warunkowo - oraz czy wyposażenie radiolokacyjne 7 i 10 kwietnia było takie samo.
Jak stwierdzają autorzy uwag, bez odpowiedzi pozostały pytania, kto i kiedy uruchomił system ratownictwa lotniczego i naziemną akcję ratowniczą; o czas i sposób działania ratowników (m.in. kiedy odnaleziono ofiary katastrofy).
W przekazanym MAK stanowisku Polska wystąpiła o ponowne sformułowanie przyczyn i okoliczności katastrofy Tu-154. Zdaniem polskich ekspertów niektóre z przedstawionych przez stronę rosyjską konkluzji nie mają potwierdzenia w faktach.
Przekazując swoje uwagi w grudniu ub.r., Polska wystąpiła do Rosjan o dołączenie ich do raportu końcowego MAK, gdyby wnioski strony polskiej nie zostały uwzględnione. W środę przedstawiciele MAK poinformowali, że w raporcie uwzględnili ok. 20-25 polskich uwag. Całe stanowisko, w języku polskim, opublikowano razem z końcową wersją raportu na stronie internetowej MAK.