66-letniej Grażynie J. i 30-letniemu Andrzejowi J. grożą kary dożywotniego więzienia. Oboje przed sądem nie przyznali się do winy i - podobnie jak w śledztwie - obciążali się nawzajem odpowiedzialnością za zbrodnię. Andrzej J. mówił, że matka podtruwała ojca przez kilka miesięcy; kobieta temu zaprzecza, twierdząc, że to syn otruł ojca. Zmarły 59-latek był wcześniej karany za znęcanie się nad rodziną.
Do zbrodni doszło w marcu 2009 roku. Mieszkaniec gminy Szczerców (pow. bełchatowski) po zjedzeniu kanapek w trakcie przerwy śniadaniowej w pracy źle się poczuł, stracił przytomność i zmarł, pomimo udzielonej pomocy medycznej. Biegły patolog jako przyczynę zgonu wskazał wtedy zawał mięśnia sercowego; postępowanie umorzono z uwagi na brak przestępstwa. Po śmierci mężczyzny znacznie poprawił się status majątkowy jego najbliższej rodziny - żony i syna, którzy korzystali z pieniędzy uzyskanych z wysokiego odszkodowania.
W sierpniu ub. roku policjanci uzyskali informację od znajomej rodziny, że przyczyną śmierci 59-latka mogło być otrucie. Miesiąc później zatrzymano żonę ofiary Grażynę J. i syna Andrzeja J. Ustalono, że oboje, przygotowując mężczyźnie śniadanie, "doprawili" mu kanapki środkiem służącym m.in. do konserwacji mięs, a który spożyty w większej ilości może okazać się śmiertelny. Oboje usłyszeli zarzuty zabójstwa.
Później przedstawiono im dodatkowe zarzuty, kobiecie - nakłaniania, a jej synowi - udzielenia pomocy innej osobie do dokonania zbrodni. Okazało się bowiem, że oboje zachęcali swoją znajomą, żeby w ten sam sposób pozbyła się swojego konkubenta, z którym ma dziecko. Mówili jej, że otrzyma po nim pieniądze z ubezpieczenia, a dziecko dostanie rentę. Według śledczych udzielili kobiecie informacji, jak należy to zrobić, i dostarczyli jej ponad 20 g azotynu sodu do dosypania do kanapek.
Do zabójstwa nie doszło, a kobieta zawiadomiła policję. Dzięki niej możliwe było wyjaśnienie zbrodni. Grażynie J. zarzucono także wyłudzenie pieniędzy, w sumie 124 tys. zł z firm ubezpieczeniowych oraz z ZUS.