Zatrzymany 57-letni Grzegorz W. został rozpoznany przez trzech świadków, jako mężczyzna, który kilka tygodni temu groził śmiercią prezydent Łodzi. Został przesłuchany przez policję i usłyszał w sobotę zarzut kierowania gróźb karalnych wobec prezydent Hanny Zdanowskiej.

Reklama

Grzegorzowi W. grozi grzywna, kara ograniczenia wolności lub pozbawienia wolności do lat dwóch.

Według lokalnych mediów 24 maja do redakcji łódzkiej "Gazety Wyborczej" przyszedł starszy mężczyzna, który groził, że chce zabić prezydent Łodzi. Twierdził, że przyczyniła się ona do upadku jego firmy. Mężczyzna miał mieć przy sobie tasak. O sprawie powiadomiono policję; przez kilka tygodni prezydent Łodzi miała przydzieloną policyjną ochronę. Sprawy nie komentowała ani policja, ani łódzki magistrat.

57-latek został zatrzymany w piątek w biurze posła Jana Tomaszewskiego przy ul. Piotrkowskiej. Mężczyzna twierdził, że chce się spotkać z posłem; przedstawił się z imienia i nazwiska i poprosił o wyznaczenie spotkania.

Według informacji policji, ponieważ posła nie było, łodzianin zdenerwował się. Zaczął niespójnie opowiadać pracownicy biura niezrozumiałe historie. Jego zachowanie zaniepokoiło kobietę; poprosiła mężczyznę, aby przeszedł do poczekalni. Po zamknięciu się w pokoju kobieta powiadomiła policję.

Policjanci wylegitymowali mężczyznę i widząc jego zachowanie wezwali pogotowie ratunkowe. Załoga karetki wyprowadziła 57-latka z biura i przewiozła na konsultację psychiatryczną - relacjonował Radosław Gwis z łódzkiej policji.

Przy mężczyźnie znaleziono pistolet pneumatyczny na kulki.

Reklama

Policjanci przesłuchali pracownicę biura i ustalili, że 57-latek nie kierował żadnych gróźb pod adresem pracowników biura, ani parlamentarzystów. Mężczyzna nie był agresywny, sprawiał jedynie wrażenie osoby chorej lub niezrównoważonej, co wystraszyło pracownicę biura - dodał Gwis.

Lekarze, w tym psychiatra, po badaniu stwierdzili, że 57-latek nie wymaga hospitalizacji i może przebywać w policyjnym areszcie do dyspozycji śledczych.

Według prokuratury w sobotę przesłuchane zostały wszystkie osoby mające związek z tą sprawą, m.in. poseł Jan Tomaszewski a także adwokat, która współpracuje z jego biurem poselskim. Zdaniem śledczych dotąd zebrane dowody nie dały podstaw do przedstawienia 57-latkowi zarzutów w związku z tą sprawą.

Relacje świadków i innych przesłuchanych osób nie dają podstaw do stwierdzenia, że w tym przypadku doszło do popełnienia przestępstwa gróźb karalnych. Według biegłego broń, którą posiadał mężczyzna nie jest bronią palną. W związku z tym nie można przedstawić mu zarzutu posiadania broni palnej bez zezwolenia - dodał prokurator Kopania.