Wszystko przez obowiązujące od 30 kwietnia przepisy, które mają ochronić lasy przed niekontrolowanym wykupem. Jak się okazuje, już dotknęły one rynek nieruchomości. Sprzedający domy, do których przynależy choćby skrawek użytków leśnych, rezygnują z transakcji. Boją się, że ich majątek przejmą za becen Lasy Państwowe.

Reklama

Nowe przepisy dają LP prawo do pierwokupu nieruchomości prywatnych, w skład których wchodzi – chociażby w niewielkiej części – użytek leśny. Powody do szczególnych obaw mają w związku z tym m.in. właściciele gruntów zlokalizowanych na obrzeżach Warszawy. Działki w takich miejscowościach jak Konstancin, Magdalenka czy Izabelin położone są bowiem na terenach leśnych.

– Wystarczy, że nieruchomość (także zabudowana) lub jej część jest w ewidencji gruntów oznaczona jako las, a jej zbycie podlega prawu pierwokupu – nie ma wątpliwości adwokat dr hab. Sylwester Gardocki, partner zarządzający w kancelarii Gardocki i Partnerzy Adwokaci i Radcowie Prawni. I dodaje, że w takim przypadku możliwe jest wyłącznie sporządzenie warunkowej umowy sprzedaży, poinformowanie przez notariusza o transakcji właściwego nadleśniczego i oczekiwanie na decyzję Lasów Państwowych.

– Pierwokup przysługiwać będzie także w przypadku nieruchomości przeznaczonych w planach pod zabudowę usługową, handlową czy mieszkaniową, o ile tylko jakaś jej część została zakwalifikowana jako las – wyjaśnia adwokat Maciej Górski z Instytutu Badań nad Prawem Nieruchomości.

Być może problem nie byłby tak duży, gdyby Lasy odkupywały grunty i znajdujące się na nich budynki po cenie wskazanej w umowie sprzedaży. Ale na mocy nowych przepisów nadleśniczy będzie mógł zlecić określenie wartości nieruchomości rzeczoznawcy. I jeśli okaże się, że cena, na jaką umówili się kontrahenci, przekroczy tę z wyceny, to wystąpi o jej ustalenie do sądu.

Ustawę pisano na szybko i jest problem. Nie sprzedasz łatwo domu na działce z drzewami. CZYTAJ WIĘCEJ >>>

– Takie rozwiązanie w praktyce oznacza blokadę obrotu nieruchomościami w wielu miejscowościach położonych na terenach leśnych, także tych podwarszawskich. Sprzedający będą się bali przystąpić do sprzedaży, jeśli wiedzą, że sąd może ustalić za nich cenę sprzedaży – uważa Danuta Kwiatkowska z agencji Kampinos Nieruchomości.

I podaje przykład świadczący o tym, że problem nie jest już tylko teoretyczny. Jedna z jej klientek właśnie wycofała się z transakcji. Powód: usłyszała od notariusza, że nie może zawrzeć ostatecznej umowy sprzedaży.